dawno i nieprawda.
heh, tak stwierdziłam, że wszyscy robią jakieś podsumowania minionego roku, postanowienia na nowy i te sprawy, a ja zostawię to tak jak jest i będzie okk. bo w sumie nic znaczącego nie wydarzyło się w 2008. chcąc nie chcąć doszło do podsumowań. oglądając jakieś stare zdjęcia, o których isteniniu nawet nie wiedziałam, doszłam do wniosku, że czasami nawet lubię połączenie mnie i uśmiechu. a to jest już dziwne. każdy dzień przynosi tyyyle wspomnień. i tych dobrych jak i tych złych, aczkolwiek niemalże wszystko wspomina się dobrze[z perspektywy czasu jaki dzieli nas między tamtym wydarzeniem i dniem dzisiejszym]. heh, a zdjęcia tyle dają. lubię ten uśmiech [zarówno mój, Twój, Wasz i Nasz], tą radość, kłótnie nawet, wspólne marzenia, rozmowy i w ogóle wszystko. jednak tylko przez pryzmat czasu. wtedy tak naprawdę potrafię to docenić. a tak bardzo irytuję się na co dzień. muszę nauczyć się dystansu i akceptowania siebie i innych. zapamiętać.
komputer powinien znajdować się w znacznie większej odległości ode mnie niż jest teraz. taak.
wspomnienia przychodzą tak niespodziewanie. :)
cieszyć się, cieszyyyć.
i won't cross this street until you hold my hand.. ;)