Przez dziewczyny żyję pełnią życia. Tutaj na miejscu. Jednak dzisiaj wchodząc na mojego innego bloga o podróżach, zdałam sobie sprawę, że zostało 77dni w Polsce. A pamiętam jak było 105. Nie wierzę... ten czas tak pędzi. Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej fascynuje.
Impreza u mnie wyszła pozytywnie. Bynajmniej z mojego punktu widzenia. Ja bawiłam się dobrze. Jak zwykle z Ali zaszalałyśmy (za to Cię kocham bejb).. no a Wiśnia przymulała. Nie no... tym razem fronciara wyrywała mojego starszego brata! I widziałam jak czaiła się na jego imiennika hahahah <3
Mimo tego, że pragnę aby to się ułożyło z kim innym to i tak nie chcę z tego zrezygnować. Fajnie jakby przyszły weekend był taki jak sobie planujemy. Taka super paczka przyjaciół i nic więcej. I nasz Rzym, nasz Paryż, Miami ... i Boszkowo <3
Love you girls!