OPOWIEM WAM DZISIAJ O WEEKENDOWEJ PRACY NA TARGACH...
DAWNO NIE CZUŁEM SIĘ TAK ZMĘCZONY PSYCHICZNIE JAK OSTATNIO.
Z UWAGI, ŻE TARGI BYŁY "BRANŻOWE" TRZEBA BYŁO ODBIJAĆ BILETY ZARÓWNO NA WEJŚCIE JAK NA WYJŚCIE. MOJA PRACA POLEGA NA TYM, ŻEBY LUDZIE SPRAWNIE WESZLI NA TARGI, ROBIŁEM TO CO DO MNIE NALEŻAŁO, INFORMOWAŁEM ICH ŻE PRZY WYJŚCIU BĘDZIE TO SAMO, PONADTO ZA MNĄ BYŁA TABLICA INFORMUJĄCA "PROSZĘ ZACHOWAĆ BILETY DO KONTROLI".
PRAWIE JUŻ NIE WYTRZYMAŁEM JAK JEDEN ZWIEDZAJĄCY POWIEDZIAŁ MI, ŻE ON NIE MUSI CZYTAĆ ŻADNEJ TABLICY I ŻE MA TO GDZIEŚ, TO NIE JEST JEGO OBOWIĄZEK. NORMALNIE PRAWIE WYSZEDŁEM Z SIEBIE, PO COŚ ONA TAM JEST. DLA MNIE TA TABLICA SŁUŻYŁA PO TO, ŻEBY UDOWODNIĆ TYM LUDZIOM, ŻE BYŁA INFORMACJA, A TYM BARANOM, NIE CHCE SIĘ PRZECZYTAĆ JEDNEGO ZDANIA.
WPUSZCZENIE LUDZI NA TARGI, JESZCZE ODBYŁO SIĘ SPRAWNIE, ALE GDY ZOSTAŁEM SAM Z TYM ZADANIEM I MUSIAŁEM LUDZIOM POMAGAĆ WYJŚĆ Z TARGÓW I WEJŚĆ, TO JAKAŚ MASAKRA. PRZEZ 3 DNI SŁYSZAŁEM CIĄGLE TE SAME TEKSTY:
- NA WYJŚCIE TEŻ?
- GDZIE JA MAM TERAZ TEN BILET?
- NIE MOŻE PAN TEGO OTWORZYĆ?
- OTWÓRZ MI PAN, BO NIE CHCE MI SIĘ SZUKAĆ.
- A CO JAK ZGUBIŁEM BILET?
- A JA WYRZUCIŁEM.
- DLACZEGO NIE DZIAŁA?
- OTWÓRZ MI KURWA TE CHOLERSTWO.
- GDZIEŚ MAM TEN BILET.
- CZY MOGĘ NA TEN BILET WEJŚĆ I WYJŚĆ?
- JA TYLKO DO TOALETY WYSZEDŁEM.
- NIE WIEDZIAŁEM ŻE TO JEDNORAZOWY
I WIELE WIELE INNYCH (W TYM OBRAŻAJACYCH TEŻ MNIE), ZAWSZE NA TAKIE SŁOWA "NIE CHCE MI SIĘ SZUKAĆ" CZY "GDZIEŚ MAM TEN BILET" MIAŁEM OCHOTĘ POWIEDZIEĆ, JA TEŻ MAM TO GDZIEŚ. JESZCZE MOCNO IRYTOWAŁ MNIE FAKT, ŻE SKORO LUDZIOM POKAZYWAŁEM I INFORMOWAŁEM JAK NALEŻY UŻYĆ BILETU, TO MIMO WSZYSTKO PRZY WYJŚCIU, W OGÓLE TEGO NIE OGARNIALI, DZIECKO MAJĄCE 6 LAT, SZYBCIEJ TO OGARNIE. A WYSTARCZY KAWAŁEK GÓWNIANEGO PAPIERU WŁOŻYĆ KODEM DO SZCZELINY.
ZAZWYCZAJ LUBIĘ TAM PRACOWAĆ, ALE TYM RAZEM NIE MOGŁEM SIĘ DOCZEKAĆ KOŃCA I TAK W OSTATNI DZIEŃ KOŃCZYŁEM O 16:00, JAKOŚ DWIE MINUTY PÓŹNIEJ BYŁEM JUŻ PRZEBRANY I KOLEŚ ZAPYTAŁ MNIE "CZEMU MÓJ BILET NIE DZIAŁA?", NIE MIAŁEM WTEDY OCHOTY MU POMAGAĆ, ODPOWIEDZIAŁEM "NIE WIEM, JA JUŻ PRACĘ SKOŃCZYŁEM" I W STYLU THUG LIFE ODSZEDŁEM, MAJĄC TO GŁĘBOKO GDZIEŚ, CHOĆ TAK NAPRAWDĘ WIEDZIAŁEM CO POWINIEN ZROBIĆ.
NAJGORSZE JEST TO, ŻE JA JESTEM ZWYKŁYM PRACOWNIKIEM NA ŚMIECIÓWCE, A LUDZIE MYŚLĄ ŻE JA MOGĘ TAM WSZYSTKO, ŻE JA MOGĘ TE KOŁOWROTKI OTWORZYĆ I DAĆ IM SWOBODNIE PRZEJŚĆ.
JESZCZE TE PRETENSJE O TO, ŻE NIE WIEM ILU KASJERÓW BĘDZIE I GDZIE BĘDĄ SIEDZIELI.
PRAWDA JEST TAKA, ŻE NA TARGI TYPU "POLAGRA" "RYBOMANIA" CZY WSZELKIE INNE BRANŻOWE, PRZYCHODZI HOŁOTA, BYLE BY JEBNĄĆ SETKĘ W KIBLU I PÓŹNIEJ ROBIĆ TYLKO PROBLEMY.
A CAŁY ZARZĄD MTP, Z DYREKTORAMI NA CZELE, POWINNI STAĆ TAM JAK CI LUDZIE WYCHODZĄ I POSŁUCHAĆ CO MAJĄ DO POWIEDZENIA, WTEDY MOŻE ZROZUMIEJĄ CO LUDZIE MYŚLĄ O ICH POMYŚLE ZAMYKANIA PRZEJŚCIA NA WYJŚCIE I WYMAGANIU BILETÓW. WTEDY MOŻE BY OPRZYTOMNIELI, ALE CHYBA KORPORACYJNE PRANIE MÓZGÓW ICH JUŻ POCHŁONĘŁO. ONI SPOKOJNIE SIEDZĄ SOBIE W BIURZE, A JA MUSZĘ SIĘ NASŁUCHAĆ KUREW I INNYCH PRZEKLEŃSTW, DOTYCZĄCYCH TEGO, ŻE LUDZIE NIE MOGĄ WYJŚĆ.
JAK ZACZYNAŁEM PRACĘ DLA TARGÓW, PRACOWAŁEM Z NAPRAWDĘ DOBRYMI "OPIEKUNAMI KLIENTA"(BYLI WAŻNIEJSI ODE MNIE, ALE W MOIM WIEKU), Z KTÓRYMI MOŻNA BYŁO SIĘ DOGADAĆ I KIEDY MOGLI TO ZAWSZE POMAGALI JAK BYŁ DUŻY RUCH, LECZ ONI CHYBA WIEDZIELI CO ROBIĄ I ZREZYGNOWALI Z PRACY. TYM RAZEM BYŁEM Z DZIEWCZYNĄ, KTÓRA BYŁA ROK MŁODSZA ODE MNIE I ZAWSZE KIEDY JEJ POTRZEBOWAŁEM TO JEJ NIE BYŁO, A JAK BYŁA TO SIEDZIAŁA PRZY KOMPIE I GRZEBAŁA W TELEFONIE.
SZCZERZE, MAM DOSYĆ JUŻ LUDZI I ICH WIECZNEGO LENISTWA.
WSPOMNE TEŻ, ŻE NA MOICH PIERWSZYCH TARGACH W TYM ROKU, PRAWIE DOSTAŁEM WPIERDOL DLATEGO, ŻE POINFORMOWAŁEM KOLESIA, ŻE STOI W KOLEJCE DO KIEROWNIKA, A NIE DO KASY.
PRZEZ NAJBLIŻY CZAS, NIE MAM JUŻ OCHOTY TAM PRACOWAĆ.