Koko.
Jest so sexy.
"Fuhrer podbija Syberie".
Było zabafffnie.
Jak ja lubię.
Głodna jestem.
Nie mam nic do napisania.
Ze wszystkich baśni, jakie usłyszałam, będąc dzieckiem, najsmutniejsza zawsze była dla mnie ta o Królowej Śniegu. Nie z powodu Gerdy, która całe lata poświęciła na odnalezienie ukochanego Kaya, ale z powodu Królowej. Dziwne prawda? Pewnie nigdy za wiele o niej nie myśleliście. No bo, po co? Przecież nie była główną bohaterką, ani postacią pozytywną. Tyle, że ja jej zawsze żałowałam. Zastanawiałam się, co czuła, gdy po powrocie do swego pałacu, nie zastała Kaya. Bo przecież musiało jej na nim zależeć, skoro starała się go tak silnie przy sobie zatrzymać. Co jeśli kochała go na swój lodowaty sposób? Co jeśli po prostu nie potrafiła tego inaczej okazać? ( Czy to naprawdę takie niezwykłe?) Może wstydziła się przyznać, że boi się samotności, i że przez słabość sprowadziła go do swego domu? Może ogarniał ją strach przed przyznaniem, że czegoś brakowało w jej doskonałym świecie? Że on był tą brakującą częścią. Może właśnie tak myślała, tylko nigdy nie powiedziała tego na głos. A on nagle zniknął z jej życia i całkowicie o niej zapomniał. Została sama jeszcze bardziej samotna niż kiedyś. Myślę, że to niesprawiedliwe, bo może ona ciągle go wspomina, może zachowała kawałki lodu, których dotykał, i może już nigdy nie sprowadzi nikogo do swojego Królestwa. Może jej serce pękło z bólu, ale o tym też nikomu nie powiedziała- tylko cierpiała w ciszy, bo kto wie& Może Królowe Śniegu po prostu inaczej nie potrafią?
I wiecie, co wam jeszcze powiem? Naprawdę nie znoszę Gerdy&