napisałam ten wpis już chyba z 8 razy, ale za każdym razem go kasowałam rwnie szybko, jak zaczynałam pisać, a nawet szybciej. nie wiem kompletnie jak ubrać w słowa to, co chcę napisać. nie wiem na ile informacji na ten temat mogę sobie pozwolić, nie wiem w końcu, kto wchodzi na tego fotobloga.
w skrcie? od tygodnia nie potrafię się pozbierać, nie mogę ułożyć myśli, odnaleźć się w tym. na przemian urywam kontakt i cieszę się ze znajomości. chore? tak, to jest chore, nawet bardzo.
mam wrażenie, że jestem w czymś, co nigdy tak naprawdę nie będzie lepsze, ale też nigdy się nie skończy. takie prawdziwe i jedynew swoim rodzaju neverending story. niestety nie do końca pozytywne. tak jak wczoraj powiedziałam zylwkowi, że to jest na tyle zjebana sytuacja, że gdyby ją opowiedzieć jakiejś osobie trzeciej to nie wiem, czy by w nią uwierzyła - tak dzisiaj się w tym jeszcze bardziej utwierdzam.
aktualnie najbardziej chciałabym spojrzeć w przyszłość, zobaczyć jak będzie wyglądać moje życie za jakieś 4 miesiące.
potrzebuję osoby, ktra porządnie mną potrząśnie i pozwoli obudzić się z tego obłędu, zapomnieć. albo chociaż takiej, ktra mnie wysłucha, pocieszy i pocałujew człko.
bo jest źle. dano mi palec, ale niestety nie liczono się z amputacją ręki.
i obie strony są w rwnie głupiej sytuacji.
gdybym wiedziała, że ponad 9 miesięcy pźniej będzie mi tak źle, to owe 9 miesięcy temu podjęłabym kilka zupełnie innych decyzji, chociaż wtedy ich nawet nie rozważałam.
słowa, że 'najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz obok niej wiedząc, że nigdy nie będzie twoja' wydawały mi się zawsze takie zjechane, przez wszystkich używane, puste. dopiero ostatnio zrozumiałam, że są jak najbardziej prawdziwe.
chyba muszę mimo wszystko zerwać z pisaniem tego fotobloga.