diety dzień pierwszy.
płatki z mlekiem, butelka soku wieloowocowego, kłótnia z rodzicielką, gdyż do obiadu były podsmażane ziemniaki, a ja takich nie zjem (tak, tak, zjadłam -.-"), potem banan i jogurt z płatkami. woda mineralna, dużo wody mineralnej. i truskawkowa orbit (jest zajebista).
bożebożeboże. jaki głupi dzień. tak fajnie się obudziłam, a potem to już tylko komp, muzyka, komp. poszłam do biblioteki, bibliotekarka się do mnie uśmiechnęła, nic nie powiedziała na temat tego, że znów oddaję książki po dwóch miesiącach. wypożyczyłam kilka. jedna o jakiejś lasce na gigancie, inna o jakiejś lasce z nadwagą i matką anorektyczką, bo nie wiem jak to inaczej nazwać. i te, które mi się zawsze najmilej czyta.
lubię jak piszą do mnie, z drugiego końca polski, metale kończące podstawówkę, że słucham fajnej muzyki i, że jebać emo i pozerów. to jest naprawdęę zdumiewające, że takie - jeszcze w sumie - dzieci mają takie zdanie. a nie jak 95% techno zamułów ze szkoły. i jakie to miłe.
wstanę jutro o tej głupiej 6.00 i pójdę biegać
obiecuję.