Co się stało, to się nie odstanie. bywa. Dałam ciała. Co zrobić, czasu nie cofnę.
Jednakże niech będzie to nauką dla tych, których niestety musiałam opuścić.
I dla tych, którzy dopiero zaczynać będą tą przygodę.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Weekend cudowny.
Takiego mi było trzeba.
Piątek zaczął się i zakończył Shishą z Olą.
Kółkami z dymu i szczerością po alkoholu.
Sobota, rozpoczęta potwornym bólem głowy i krwotokiem z nosa spowodowanym moją chorowitością ostatnimi czasy.
Jednakże Koncertowo, całkiem :)
Nie licząc "przygody" z ochroniarzem, który początek naszego z Olą i Kawą koncertowego wieczoru uczynił powiedzmy przyjebanym...
A teraz powracamy na ziemię.
Zaczynamy kolejny tydzień zmagań z pracą, kaszlem i katarem
Sys.