Czuję się jak takie małe dziecko. W wielgachnym świecie dorosłych. Staram się podskoczyć jak najwyzej, aby ktoś zauważył mnie. Maleńką w wielkim świecie. Czuję się jak ostatnie popychadło, osoba do wykorzystania. Jak czegoś ktoś potrzebuje, to ok, liże tyłek itp., ale jak już JA potzrebuję pomocy.. Nic. Zero.
Czasem czuję, że nie mam w sobie żadnych uczuć/emocji. A czasem czuję, jakbym miała je wręcz wyrzygać. Czemu jestem takim samotnikiem?! Strasznie mnie to wkurza. Nie mam żadnego bliższego przyjaciela. Bo mysz to nie człowiek, nie doradzi, nie przytuli.. A to się sprowadza do niezdrowego chowania w sobie zbędnych emocji. No cóż.. Sama tego sobie nie wybierałam.
Jestem prowokatorką. Jestem gadułą. Jestem wariatką. Mam szalone pomysły. Ale jestem człowiekiem, nic na to nie poradzę. Tak, wiem, że umiem napisać super wierszyk rymowankę ;D i że umiem zagilgotać Nalepę na śmierć.. itp. Nie mogę żyć bez tej klasy. Co prawda, to ze.. hmm.. trzy osoby bym na pewno wywaliła z niej ;-) inne mi nie przeszkadzają. Ale ja po prostu nie lubię, jak ktoś mi wlazi pod nogi. Wtedy jestem zmuszona dać z kopniaka. No cóż, takie życie. Ciężko zresztą żyć. A mi coraz częściej brak poymysłu na notki. Ale to raczej wynika z braku czasu.. ;-)
Idę na wolontariat. Dziś w planach You Can Dance, a jutro.. tańce!! :D