I tyle z mojego spania. Cisza przenika mnie do szpiku kości. Chcę, aby tak było przez cały kolejny rok. Jak najmniej wybuchowy, spokojny. W tym roku było ok. Ale źle ze szkołą. Marzą mi się dobre oceny. Chcę być dobra, chociaż to mi wcale nie wychodzi. I ciągle idę pod górkę, a ta górka jak na złość im wyżej, tym bardziej jest stroma. I na twarz spadają mi kamyki. Czasem mi się wydaje, że bez sensu się staram. I przewracam się na drodze. Spadam i wiem, że za każdym razem, kiedy spróbuję wejść na nowo i tak spadnę. Syzyfowa praca. Syzyfowa praca to całe moje życie. I moja wiara. Nie wierzę i umiem to uzasadnić. Kiedy zaczęły się moje wątpliwości? Pierwsza komunia święta i zatrucie pokarmowe. Pół mszy spędzone na wymiotowaniu. Później cała reszta pechowych zdarzeń. Choroba. No cóż.. Bóg mi nie pomaga w walce z chorobą. Później zaczęłam sensowniej spoglądać na fakty. I już wiem, że dla mnie religia nie jest satysfakcjonująca. Domysły w sprawie wiary nie dają mi przyjemności, nie można tego w żaden sposób udowodnić. A ja wolę coś dotknąć, poczuć w jakiś sposób, że to JEST. Podobnie jest z miłością. Tyle że przy miłości wierzymy w człowieka, który istnieje. Chociaż miłość to zbyt obszerne pojęcie, żebym je tu opisywała. W ogóle.. Miłość i wiara to dwa różne pojęcia. Pomijając fakt, że tak bliskie sobie.
Chcę się zwinąć w kłębek i pomyśleć. Pomyśleć, jaka przyszłość mnie czeka. Że tak naprawdę w tym momencie nie mam nic. Trochę smutna perspektywa, ale trzeba stawić temu czoło. Nie doganiam już rzeczywistości, ale to akurat najmniejszy problem. Wszystko robię trochę wolniej niż inni, bo muszę się oswoić, postawić stopę na twardym gruncie, a nie od razu upadać w głęboką toń, bo lód okazał się zbyt cienki, żeby utrzymać mój ciężar.
Zimno w stopy. Zimno w sercu. Nieogarnięty jakiś ten chłód. I mgła na oczach. Ach.. Tak niewiele trzeba. A jednak wiele. Nie lubię się męczyć, ot, wygodnicka. A jednak prowadzę cztery pamiętniki. Ironia losu? Dla mnie to nie ma znaczenia. Okazuje się, że nawet ta mgła dla mnie nie ma znaczenia. Kulawo zakończę - idę robić grzanki.