Jeśli takie jest życie, to jest ono bez sensu. Jeśli nie osiągamy sukcesów, to nie odczuwamy potrzeby starania się. Jeśli odczuwamy pewnego rodzaju zmianę, to jest to dla nas wyraźny znak do dalszego działania. Jeśli druga osoba również to odczuwa, to jest to sygnalizacja do zezwolenia jej na własne działanie. Ni osiągam tego typu sukcesów, nawet jeśli, to trwają one bardzo krótko i są przelotne, nieistotne, ba! nic nie znaczące. Nie odczuwam przyjemności z własnych starań, bo inni też tego nie odczuwają. Powtarzam. Jeśli takie jest życie, to jest ono bez sensu.
Mimo tego, ze w życiu nie najlepiej mi się wiedzie, to nie staram się wcale dobić do perfekcji, pomimo stałego i uporczywego syndromu Not Enough. W głowie pulsuje mi jedna myśl - wszystko, co robię, jest dobre, ale nie doskonałe. I żyję z poczuciem niskiej samooceny, braku powera, zaufania do samej siebie. Nikomu nie umiem zaufać, poza paroma CUD-acznymi wyjątkami ;* Myślę, że zaufanie to jest sprawa trudna. Przynajmniej dla mnie. Ale jednak wracając do mojego szanownego syndromu - nie mogę się pozbyć myśli, że jestem niedoskonała, ale w sumie nie chcę taka być, mimo że jest to uporczywe i zapał we mnie gaśnie i wszystko, co robię, znowu nie jest wystarczające i historia zatacza koło.
Chcę znowu wleźć do wanny.. Albo iść na basen. No, jeszcze chcę się znaleźć w sali baletowej.. Tej, w której moje życie się odmieniło. Kocham taniec ponad wszystko. Jest dla mnie natchnieniem, małym motorkiem napędzającym mój ponury świat. W sumie ono nie jest takie samo jak kiedyś. Kiedyś miałam wiele problemów i brak czasu na przejmowanie się sobą. Teraz moim największym problemem jest brak problemów. I jestem przewrażliwiona na punkcie swojej psychiki - ciągle ją analizuję, ale uważam, że to jest raczej dobre - poznawanie siebie krok po kroku.
Widziałam ich obu w moim śnie. Stanowili niezgrany duet w przeciwieństwie do rzeczywistości. Oboje uciekli, jak woda ze stulonych dłoni - im bardziej chciałam ich zatrzymać, tym szybciej uciekali. To był sen z wczorajszej nocy, zapomniałam o nim napisać. Niestety dał mi zbyt wiele do myślenia.. Wszędzie pełno tabliczek z nazwiskami ludzi, którzy umarli.. Zasłonięte okna w wieżowcach. Wszędzie martwe ciała w foliowych torbach. A później scena ze szkoły, wkraczają dwie wiele znaczące dla mnie postacie. Boli mnie już głowa od tego.
Uważam, że ta notka jest troszkę nudna i przydługa, a więc na dziś kończę.
Głupku.. Tak bardzo Cię potrzebuję.. :(