Z dnia na dzień jest coraz ciężej. Jakby mało mi było problemów, doszła jeszcze kłótnia z rodzicami. O byle gówno jak zwykle sie czepiają, jednak do tej pory trzęsę się ze zdenerwowania a moje policzki przed chwilą wyschły. Czuję się naprawdę fatalnie, dziś znowu nie poszłam do szkoły. Nazbierało się już trochę tych nieobceności... Nie chcę tam chodzić, ponieważ tam musze udawać. Muszę się sztucznie uśmiechać, muszę udawać, że interesują mnie niektóre sprawy, muszę kłamać. Męczy mnie to wszystko, na siłę udaje tego kim już dawno nie jestem. Ostatnio ciągle zastanawia mnie to jak bardzo się zmieniłam. Jak zmienił się moj tok myslenia. Jest gorzej, coraz gorzej. Ciągle wysłuchuję pretensji kim ja bym mogła być, co mogłabym zrobić. Jestem przecież taka beznadziejna i żałosna. Na serio w tej chwili odechciewa mi się zyć. Słucham sobie własnie pretensji mojej mamy do których powinnam się już przyzwyczaić, jednak bolą nadal tak samo. Rana na sercu znowu się otworzyła i krwawi bolesnie. Ból pomaga przetrwać w samotności. Nie ma obok mnie nikogo, kto mógłby mnie pocieszyć, kogo intersują moje problemy. Prawda jest taka, że jestem kolejnym nic nie znaczącym, małym człowiekiem, którego czeka śmierć. Bo przecież żyjemy po to by umrzeć. A ja chcę umrzeć już, teraz.
_________________________________
i want to die, please