Dedykowana kamerkowa samojebka. Jednak podczas przeglądania poczty stwierdziłem, że może być.
Kosmiczne porządki. Multum rzeczy do wyrzucenia. Połowa ubrań, drobiazgi, które "miały się kiedyś przydać", inne całkowicie zbędne. Sprzątanie, odświerzanie, czyszczenie, układanie. Nie tylko w pokoju. To chyba takie odzwierciedlenie stanu umysłu. Anthea Turner - perfekcyjna pani domu - mówi, że wyrzuca się wzystko, co nie jest przydatne, ładne, albo sentymentalne. Ja wyrzucam wszystko, co nie jest przydatne. Z niezmiernym trudem zacząłem wyrzucać wspomnienia. Bilety, kartki, pukle włosów, małe, drobne prezenciki. Na początku szło opornie, teraz lekko, przyjemnie, bez skrupułów. Porządki w zdjęciach. Nie usuwanie - przenoszenie. Bez jakichkolwiek emocji. włączyłem folder, wrzuciłem je, przejrzałem wszystkie. Z uśmiehcem i bez żalu. Nowe życie? No powiedzmy. Nowy rozdział. Na tyle już obszerny i ważny, ze powrót do poprzedniego nie jest możliwy. Ani pożądany - to przede wszystkim. Niektóre rzeczy jednak dalej bolą. Ale jestem szczęśliwy. Bardzo. Czyste, niezagracone wnętrza na prawdę mają lepszą energię. Z resztą co mi potrzebne do szczęścia poza tym, co zajmuje mi teraz najwięcej czasu? Pianino i M. I nic więcej nie potrzebuję.
Chętni na piercing?
Cięcie, farbowanie
przedłużanie włosów?