Takie dość wczorajsze, przed wyjściem do pracy chwilkę.
Rok - tak dużo i mało jednocześnie. Wciągu ostatniego wydzrzyło się tak dużo. Trochę ponad rok temu zawalił się mój świat, całe życie, "leciałem jak ptak i pierdolnąłem naj gówno" cytując Adrianę. Pozbierać się nie potafiłem, nie chciałem, nie mogłem. Permanentny sen chemicznie wywoływany. Żyłem z dnia na dzień, nadzieją. Dziś mogę szczerze stwierdzić, że jestem szczęśliwy, tak mega. Z wpływem niestety niemałym na obecne jestestwo wszystko zakończone bajkowo, bajkowo rozpoczęte. Mam wszystko czego potrzeba do życia-nieegzystowania, i do szczęścia. Plany i perspektywy. I miłość. Dziękuję.
Wiosna w powietrzu, jest super. Coraz częściej w pracy przerwa na fajkę - coby się słoneczkiem nacieszyć. A w sercu wiosna od pół roku prawie, przebiśniegi mi już z dupy wyrastają <3
Chętni na kolczykowanie?
Strzyżenie, farbowanie
albo przedłużenie włosów
Tatuaże za 10 zł?