Minął kolejny szary dzień, w którym dupy nie ruszyłam.
Próbuję wmówić sobie, że to zdrowe. Że raz na jakiś czas trzeba. Raz na jakiś czas - pewnie. Ale to już trzeci, jak nie czwarty weekend kiedy nawet nie zabrałam się do prezentów. Nie zrobię tego dla Taty, a szkoda. Wymyślę mu coś innego, a to... zrobię na urodziny. Chyba, że cudem się wyrobię wcześniej. Ale nie sądzę.
Nie wiem, co komu dać lub zrobić.
Pamiętnik stoi, dawno nie zaglądałam. Nie mam ochoty pisać ręcznie.
Tydzień jeszcze się nie zaczął, a ja wolałabym, żeby już się skończył.
To okropne, że święta zamiast kojarzyć mi się z luzem, radością, szczęściem i prezentami kojarzą mi się z pędem do prezentów, nerwami przy sprzątaniu i innymi tego typu rzeczami.
Starzeję się. Za wcześnie.