Z Dają :P Na naszych świetnych wakacjach...
Rozpoczęło się wyjazdem o 6 nad ranem... Nie uśmiechało mi się to bo nie lubię wcześnie wstawać... Jechaliśmy dobr 6 godzin... Kiedy dojechaliśmy poszliśmy do swoich pokoi... Okazało się że nasz świetny pokój znajduje się na zupełnie innym piętrze co rodziców xD Tak tak był zajefajny xD Haha Rozpakowaliśmy manatki i poszliśmy się przejść... Wracając do domu zauważyliśmy świetliki. Normalnie pierwszy raz w życiu widziałam takiego robaczka :D Zrobiło się bardzo wesoło i... Z Dają zaczęłyśmy tańczyć nad Wisłą... xD Jak dobrze że nie wpadłyśmy :p No ale co dobre szybko się kończy i poszliśmy spać
Drugiego dnia wyjechaliśmy na Słowację żeby przejechać następne kilkaset kilometrów... Ale było warto :D Weszliśmy na te baseny i te zjeżdzalnie no i po prostu było zabójczo xD Chyba w życiu nie darłam się tyle co wtedy kiedy leciałyśmy z Dają w dół... O matko polko myślałam że to był mój koniec xD Haha ale nie :D przeżyłam i mam się dobrze jak narazie :p Wróciwszy wszyscy wymęczeni poszli grzecznie spać
Trzeciego dnia poszliśmy do centrum Wisły. Zjedliśmy dobry obiodek i razem z Dają kupiłyśmy prezenty dla naszych lasek (no i tego jednego Osła...). Następnie udaliśmy się do Hotelu Gołębieskiego na basen. Było normalnie super :D Właśnie z jednego korytarza tego świetnego hotelu jest to świetne zdjęcie :D A na basenie było wręcz idealnie... I te zjeżdzalnie :D Zdjęcia jeszcze będą tylko muszę je zdobyć xD Wracając z hotelu pewniej osobie (Daji) zachciało się grać cymbergaja xD Ten pomysł wydawał się wręcz idealny dopóki nie oberwałam z krążka w oko xD Haha niestety te piękne limo szybko nie zejdzie... Chyba nawet nie ma takiego zamiaru xD Wróciliśmy do pokoju... Umyliśmy się i Szymon zaczął robić swe słitaśne focie... Na które czesto i gęsto wtryniała mu sie Daja :p Następnie obejrzeliśmy zdjęcia z aparatu z wycieczki Szymona i poszliśmy spać :P
Czwartego dnia jechaliśmy już do domy :P O 10 wyjechaliśmy z ośrodka :p Na 12 byliśmy umówni w Żywcu aby wejść do muzeum stworzonego w Browarze Żywieckim. Nie no jajca w kit ja z tym okiem i się lansiłam... :p Taki susz bo do degustacji nam tylko soczek dali... Normalnie... Wracając w drodze powrotnej nie miałam swego telefony bo pewna kochana osoba wzięła mój telefon aby pisać do pewnego Osła xD Ale poradziłam sobie :p Przynajmniej się nauczyłam pisać na jej telefonie xD O godzinie 20.15 byłam już w domu :p
Ogólnie to było świetnie :p Normalnie tyle co się naśmiałam z tekstu:
"O matko polko"
"Ale urał"
"Dajesz malina"
To już chyba nigdy się nie naśmieję
I te jazdy w tym samochodzie :D nie było drogi żebyśmy się nie zgubili :P Ale było zajefajnie i zarąbczaście xD Dziękuję za te chwile xD
Wytrwałym gratuluję