Może dzisiaj o słowie: "musieć"... przytłacza chyba każdego człowieka nawet dziecko... w końcu dziecko to człowiek taki sam jak dorosły z kilkoma różnicami jest mały i rośnie, ma mniej doświadczeń życiowych i ma niezepsute to co my mamy nie raz zniszczone... Ale nie o tym kto co ma zepsute teraz, a o tym co kto musi i czemu to nas tak przytłacza... Samo słowo musieć zniechęca na samym starcie, może nie każdego jeśli ktoś traktuje to wraz z wewnętrzną chęcią ale żeby ją wytworzyć trzeba być świadomym. Zauważyłam, że moje dzieciaki nie lubią być przymuszane do czegokolwiek, ale jakby tak cofnąć się w czasie i popatrzeć trochę wstecz i na teraźnejszość również, na własne życie wszystko zaczyna się składać w jedną wielką odpowiedź na wszystko, dzieciaki obserwują rodziców a ja no właśnie nie lubię musieć nienawidzę wręcz... więc czemu mam tego oczekiwać od dziecka i mówić: ty coś musisz... To nie tak ja cię proszę byś to zrobił ty decydujesz czy zrobisz ty dokonujesz wyborów dobrych lub złych ty panujesz nad tym co mówisz i jak się zachowujesz a ja ci w tym pomagam jak potrafię ty nie musisz ty chcesz - dobra motywacja stanowi serce tego wszystkiego tylko że jak sami nie umiemy się zmotywować i powtarzamy: muszę, muszę, muszę a nic z tego muszę nie wychodzi to może lepiej powtarzać chcę, chcę, chcę i zrobię to wtedy wszystko nabiera zupełnie nowych kolorów, tak jakby wziąć kilka puszek farby i powylewać je koło siebie... Tak jak malec odkrywa życie tak dorosły może odkrywac go na nowo razem z nimi i nie z musu tylko z chęci. Podobno to tych normalnych się trzeba bać, a więc może ja nie jestem taka straszna na jaką wyglądam... Ja się siebie przynajmniej nie boję a inni - no cóż bywa różnie....
Mózg i serce tylko gdzie co się znajduje? A może nie ma ich wcale? Miło jest tu być...
Świata nie zmienisz możesz natomiast zmienić samego siebie i... cdn.