Kolejny dzień mija.. coraz bliżej matury, a ja siedze i placze... Wiecie co jest najfajniesze na photoblogu? To ,ze piszesz tu jako anonimowy czlowiek, mozesz pisac co tylko chcesz.. taka mozliwosc wyzalenia sie komus, kogo sie kompletnie nie zna.. Zawsze mialam problem z zaufaniem do drugiego czlowieka. Zawsze doszukuje sie w czlowieku tych nakgorszych cech, tej mozliwosci ,ze moze wszystko wygadac dalej bez wzgeldu na to co powiem ,czy tego chce,czy nie. Tego sie obawiam.. Mieszkam w zbyt malym miescie ,by moc na to pozwolic. Nadchodza takie momenty,ze zdaje sobie sprawe,ze moge byc szczesliwa bedac sama,taka samotna. Bez mezczyzny obok, wtedy sie okazuje ,ze jednak nie potrafie. Za kazdym razem ktos musi sie pojawic w moim zyciu i zepsuc moje cale myslenie i przekonanie o tej racji. Tak samo bylo i tym razem, kiedy w grudniu/styczniu wmowilam sobie,ze jestem szczesliwa. Nikogo nie potrzebuje i wazne by sie teraz skupic na maturze. Pojawil sie ON. Nasze stosunki poczatkowo nie byly dobre.. Odetchnelam z ulga.. Lecz nagle wpadlam ,ze zaprosze go na studniowke. Czemu nie? pomyslslam. To tylko studniowka i zostaniemy w takich relacjach kolezenskich. Najlepsze w tym wszytskim jest to,ze poznalam go przypadkowo przez internet. umowilismy sie na pierwsze spotkanie. Poszlam na nie spokojna, na luzie nie zwracajac na nic uwagi i majac za przeproszeniem " w dupie" to wszytsko. Spedzilismy razem kilka godzin. Bylo milo mielismy wspolne tematy, razem sie smialismy, zadawalismy pytania. Probowal mnie pocalowac, ale za bardzo sie nie dalam . Nie chcialam zaczynac czegokolwiek wiecej.. Po prostu to nie ten moment... Nastepnie w piatek mielismy probe poloneza, na ktora oczywiscie przybyl. Nie wiem czemu ,ale tego dnia wygladal zupelnie inaczej. Czulam sie przy nim swobodnie, nie musialam na nic uwazac, a przede wsyztskim nie udawac kogos innego. Trzymalismy sie za rece, smieliasmy. Po probie mial jeszcze chwile czasu, by moc mnie odprowadzic kawalek. Na pozegnanie wtulilam sie w niego.. Czulam sie w jego objeciach bezpieczna ,szczesliwa dziewczyna. Ogolnie bardzo duzo pisalismy smsmow, praktycznie cale dnie. Zasypialam z telefonem w reku, nie zdarzajac sie nawet pozegnac. Budzialam sie z mysla o nim i jeszcze doczytujac smsy... Nastepne spotkalismy sie po 2 tygodniach. Tesknilam za nim przez ten czas. Niestety T nie mieszka w moim miescie i postanowilam pojechac do niego na noc. Weim,ze moej zachowanie nie bylo odpowiedzialne, ale zyje sie raz i poza tym mimo wszystko alam byc obok niego. pamietam jeszcze jak czekajac na neigo na przystanku , w koncu przyszedl stanal naprzeciwko mnie chwycil dlonmi moja twarz i zaczelismy sie calowac. To wlasnie byl nasz pierwszy pocalunek. Spedzilismy bardzo milo dzien, nie przypuszczajac,ze wogole tak to spotkanie moglo wygladac. Nastepnego dnia mielismy probe , zatem znowu wposlnie spedzony dzien. Te wszystkie chwile zblizaly nas do siebie. Kazdego dnia wstaje i dziekuje,ze mam go mimo wszystko, bo wiem ,ze w kazdej chwili moge go nei miec ,a wtedy dopiero docenie to co moge stracic. W koncu nadeszla wymarzona studniowka... Bylo po prostu zajefanie. Nie sadzilam,ze wlasnie tak bede sie bawic w jego towrzystwie. Ciagle tanczylismy, podrzucal mnie do gory, nosil na rekach. Byl po prostu kochany. Nie narobil mi przypalu a o to przede wszystkim poczatkowo mi chodzilo.. Byl kulturalny, odsuwal i przysuwal krzeslo, przpeuszczal w drzwiach. Wytrzymalismy do samego konca, potem wspolnie wrocilismy do mojego do domu gdzie nocowal. Z tego wszytskiego spalam na podlodze heheh. Niedlugo mam urodziny, za niecale 2 tygodnie. Mamy.mielismy je spedzic razem. Ciekawe co wyjdzie. Nie widzialam sie z nim od tamtego czasu i przez najblizsze dwa tyg nie bede go widziec. Dzisiaj najzwyczajniej w swiecie zrozumialam ,ze mi go brakuje. Ma zupelnie odmienny charakter niz ja... Stwierdzil,ze o tym nie wiem ,ale mamy duzo wspolnych cech, i ze warto odmiennosci sie przyciagaja. Lubie widziec jego szczesliwa twarz, gdy mam go przy boku. Tulic sie i czuc zapach jego perfum. Czuc jego dotyk na wlasnym ciele. Calowac ... Jest jak taki cichy aniol, ktory po rpostu nadaje sens mojemu zyciu, ktory pomaga mi podniesc skrzydla ,gdy uwazam,ze juz nie dam rady dalej. Dawno nie plaklam,ale dzisiaj ta sytuacja i rozmowa, kotra zwalilam z wlasnego powodu. Za dzuo slow powiedzialam,ktorych zaluje. Pisze to , bo wiem,ze mi pomoze . To taka szansa wyplakania sie przyjacielowi..