Część druga, ostatnia!
Jeśli nie czytaliście notki z wczoraj, to proszę, przeczytajcie. To jest kontynuacja rozdziału wczorajszego :)
Ostatecznie cały mecz zakończył się wygraną Tarnowa 46:44. Piękny mecz. Nie odczuliśmy tej porażki. U siebie będzie lepiej :)
Po meczu wyszliśmy całą drużyną do kibiców. Zanim chłopaki się zbiorą to trochę zejdzie. Pierwsi wyszli Tarnowianie. Zostałam zaproszona więc się zgodziłam i podeszłam do tak znanego mi sektora, do ukochanych kibiców. Tam też słychać było "Wera Kaczmarek" i rytmiczne klaskanie. Przez megafon powiedziałam parę słów.
- Dziękuję w imieniu całej drużyny Byków za tak wspaniały doping z waszej strony. To dużo dla nas znaczy. Ten mecz zakończył się waszą wygraną, więc szczerze gratulujemy. Mam nadzieję, że spotkamy się w Lesznie! Kocham jeździć dla tak świetnych kibiców. I mimo, że dziś jeżdżę przeciwko Jaskółkom, jesteście dla mnie tak ważni, jak kibice z Leszna. Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia za miesiąc!
Rozległy się brawa i ponowne skandowanie mojego nazwiska. Kocham tych kibiców. Są dla mnie jak rodzina!
Po przemówieniu zobaczyłam moich chłopaków już na torze, czyli byli gotowi do wyjścia. Pobiegłam w ich stronę i razem przeszliśmy pod sektor gości. Standardowa 'cieszynka' i podziękowania. W drodze powrotnej miało zdarzyć się coś, co odmieni moje życie.
Piter pobiegł przodem i znikł w parku. Po chwili wyszedł z niego z widocznie opierającą się Żanetą. Przemek chwycił moją rękę i zaprowadził pod start, gdzie jeszcze stał spiker. Chwilę później dołączyli do nas zakochańce. Popatrzyłam pytająco najpierw na przyjaciółkę, a później na Przemka. Ten poprosił o mikrofon spikera.
- Co tu się dzieje? - zapytałam zdezorientowana.
- Wszyscy wiedzą, że jesteś dla mnie całym życiem - zaczął Przemek mówiąc do mikrofonu - Kocham cię jak nikogo innego na świecie. Wiem, że jesteś młoda i masz całe życie przed sobą, ale.. chciałbym, żebyś to życie spędziła u mojego boku. Chcę ci zadać bardzo ważne pytanie - ukląkł na kolano i wyciągnął małe pudełeczko - czy zostaniesz moją żoną?
- Boże - szepnęłam ze łzami w oczach - nie wiem co mam powiedzieć.
- Najlepiej 'tak'.
- Oczywiście, że tak! - rzuciłam się na Przemka i rozpłakałam na dobre.
- Kocham cię - powiedział cicho i złączył nasze usta w pocałunku.
Cały stadion wiwatował, klaskał i coś skandował. Nie obchodziło mnie w tym momencie, co. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie! Kiedy oderwałam się od Przemka, w jego oczach zobaczyłam łzy. Łzy szczęścia. Popatrzyłam na parę obok. Piter z niecierpliwością patrzył na swojego brata. Ten podał mu mikrofon.
- Więc, gratuluję braciszku. Wam obojgu gratuluję - uśmiechnął się i uścisnął nas po kolei - Pozwólcie, że teraz ja coś powiem. Żanetko, ja ciebie też kocham. Nie wiem jak mam to powiedzieć. Nie lubię wygłaszać długich przemówień, więc powiem to krótko, ale szczerze. Nie wyobrażam sobie życia z kimkolwiek innym.. - ukląkł - wyjdziesz za mnie?
Żaneta stała jak wryta. Po chwili się otrząsnęła, otarła pierwszą łezkę z oka i pomogła wstać Piotrkowi.
- Odpowiedź nie może być inna - uśmiechnęła się, przytuliła chłopaka i szepnęła do ucha - TAK.
Kiedy Piter zaczął wariować, obracać dziewczynę wokół własnej osi, cały stadion się domyślił, że się zgodziła i ponownie zaczął klaskać. W moich oczach znów pojawiły się łzy. Wyściskałam przyjaciółkę mówiąc przy tym "dobrze będzie cię mieć w rodzinie, szwagierko" i uśmiechając się szeroko.
Na torze staliśmy jeszcze jakieś 15 minut, a każdy kibic bacznie nas obserwował i cieszył się. Pierwsze żużlowe małżeństwo! Rodzeństwo znajduje swoje drugie połówki i w tym samym dniu oświadcza się. Niezwykłe!
W parku maszyn powitał mnie tata. Uśmiechnięty od ucha do ucha i ze szklistymi oczami wyściskał mnie, a potem Przemka. Tak samo postąpił tata Żanci. Do naszego boksu przyszedł pan Piotr Pawlicki. Wspólnie zaczęliśmy się cieszyć i mówić do siebie 'panie tato', 'zięciu', dzieci', 'szwagierko'.. 'ŻONO'.
Dopiero teraz to do mnie dociera. Zostanę żoną samego Przemka Pawlickiego! Byleby mi się nie dostało od jego psycho-fanek ;d Ważne, że jestem szczęśliwa!
Po meczu pojechaliśmy wszyscy do mojego domu, gdzie otworzyliśmy szampana i wspólnie cieszyliśmy się, że już wkrótce zostaniemy rodziną. W międzyczasie dostałam tysiące telefonów i sms'ów z gratulacjami. No tak, telewizja. Rodzina za nic nie mogłaby przegapić meczu swojej gwiazdy ;)
Kiedy z Przemkiem zostaliśmy sami, zapytałam, dlaczego akurat po meczu i w ten sposób.
- Pamiętasz jak mi opowiadałaś swój sen? Wieczorem poszliśmy do kina. Wiesz.. wtedy co zasnęłaś - zaśmiał się - I przed snem dużo nad tym myślałem. I miałem wizję! Widziałem NAS. Właśnie na tym stadionie. Myślałem, że to będzie wspaniała okazja. Miałem dylemat, czy nie będziesz wolała oświadczyn w jakimś innym miejscu, gdzie będziemy tylko we dwoje. Ale przedyskutowałem to z Piotrkiem. Stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej..
- To są najwspanialsze oświadczyny, jakie świat widział. Są lepsze niż w moim śnie. Kocham Tarnów, ten tor, to miejsce.. no i ciebie!
- Ja też cie kocham. Zawsze będę! Nawet jak się zestarzejesz, będziesz miała zmarszczki. Obiecuję, że codziennie będę cię całował. Codziennie będziesz coraz piękniejsza i codziennie będę cię kochał na nowo.
Popatrzyłam w jego oczy. W jego szczęśliwe, iskrzące oczy. Pełne miłości. Te, które będę już codziennie widywała. NA ZAWSZE!
________________
To już jest koniec.. :D Mam nadzieję, że zakończenie się podoba. Dziękuję Wam, ze byliście ze mną i czytaliście wszystkie rozdziały. Wszystkie 110 notek! Nie miałam lepszych czytelników, jesteście NAJ :)
Szczegółowe podziękowania i oficjalne zakończenie dodam osobno, bo tutaj się nie zmieści ;) Tymczasem zostawiam Was na tydzień, bo jutro wyjeżdżam do Chorwacji. Nie będę mogła nic dodać bo zapewne nie będzie tam dostępu do interentu.
DZIĘKI! <3
Inni zdjęcia: Okno papieskie nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24