Holandia 2009 / 2010 < 3
Hotel de Willingen, w którym miałam okazję popracować.
Sylwek w Utrechcie mit Loco i resztą nienormalnych ludków - bezcenny. haha
Wjazd do jakiejś firmy 1 stycznia na wielkim kacu, żeby podpisac umowę - bezcenne.
Ale WIELKA ucieczka w środku nocy osobówką w 7 osób i stertą toreb, walizek i widelcem nad głową - wyceniona na moje połamane kości, zdrętwiałe nogi i brak tlenu hahaha
Śpiewanie całą drogę na głos If Only You could seeeeee that I'm dying, żeby chłopaki się nie kłócili - wycenione na zapalenie gardła xD
Proszenie M. żeby nie gadał pierdół do sprzedawczyni na stacji w Dtm skoro jego niemiecki ma wiele do życzenia - mega drogie hahaha
ogólnie wyprawa całkiem bez sensu a zarazem z najwiekszym sensem z możliwych.
Poznałam ludzi, którzy narażali swoje tyłki, żeby nam pomóc. Rzadkość.
90 % Polaków na obczyźnie to skurxxwyxsyny!
Pozdro łysy alkoholiku, Pizdku czy jak ci tam, Jacku placku kacku <hahaha> i dla całej reszty tych idiotów, którzy myślą, że Pana Boga za nogi złapali bo jakiś Turas pozwolił im 'rządzić' firmą, która oszukuje tysiące ludzi hahahaha
Generalnie miałyśmy dobry flow na chacie, co z tego, że pojechałam do pracy. Parę dni porobiłam hahahaha
Muza, która zawsze będzie kojarzyć mi się z naszym pobytem...
http://www.youtube.com/watch?v=hn-noqGTwuo&has_verified=1
wa een langzame kutmuziek ! < 3
Wiem, że jeszcze 2 tygodnie, ale ja już się prawie spakowałam hyhy xD