ONI: W środku kłótni toczącej się na środku dworca wsiedli w dwa różne autobusy.
ONA: Płakała. Płakała do granic możliwości. Pewnie nawet, gdyby chciała, nie mogłaby przestać. Ale nie chciała. Czuła się pokrzywdzona przez nich, los i teraz jeszcze Niego. Autobus ruszył. Doznała olśnienia. On wejdzie na nstępnym przystanku! Na pewno to zrobi, przecież to On.
Autobus stanął. Wyszła starsza pani z torbami. Autobus ruszył.
Uśmiech zniknął z jej twarzy. Okazało się, że da sie płakać jeszcze bardziej.
ON: Wsiadł do jej autobusu 2 przystanki od dworca.
ONA: Ale przecież...
ON: "Gdybym wsiadł na pierwszym, nie byłoby niespodzianki, a przecież wiesz, że ja wiem, jak bardzo je kochasz."