i nie ma go przy mnie...
jak długo jeszcze? do połowy listopada? niepewny termin... nie ma pewnego terminu...
jak długo jeszcze wytrzymam? raczej jak długo jeszcze będę w stanie funkcjonować bez niego? bez połowy mojego serca...
nie ma co ukrywać, pieniądze a za tym praca są nieodłanczalną koniecznością funkcjonowania... a im więcej pieniędzy tym mniej tych durnych problemów związanych z jej brakiem...
i to już naprzykład jest głupie... ale co ja na to moge? nic... pozostaje się po prostu przystosować... tzw. sytuacja bez wyjścia? albo raczej bez racjonalnego wyjścia!