Gdzieś tam z serca wyrasta
ten ból co ugasić się nie daje.
Na dnie tam leży
i łzami nocą od świata odstaje.
Nie pokazuje się nikomu,
żyje w cieniu uśmiechu za dnia.
Tak bardzo kole
w głębi gdzieś w tym ciele.
Tak się nie da żyć - w ciągłym dyskomforcie
i idącymi z nim chandrze, smutkowi i depresji.
Chce się od niego uwolnić...
Nie ma gdzie uciec i nie może się ulotnić.
Tyle stron ma świat,
a każda przede mną zamknięta.
Nie pozwalam sobie tak myśleć,
gdy każdy poranek dobitnie uświadamia...
Na którą drogę nie wkroczę ta kończy się
nim zdążyłam zaczerpnąć tchu wyzwolenia.