Doszłam do smutnego wniosku, że
za dużo tu moich nieistotnych, nieposkładanych myśli,
a za mało bilansów.
Bez wkładu pracy i choćby minimalnego zaangażowania, jeszcze nikt niczego nie osiągnął.
Tak więc czas pozbyć się złudzeń i zacząć działać.
i tak pewnie nikt tego nie czyta, ja sama uważam, że zanudzam, zalewając Was przesadną refleksyjnością wypowiedzi.
A więc dziś krótko, konkretnie, czyli tak, jak nigdy nie piszę. Tym lepiej dla Was.
Od dziś jestem na białkowej, pełna nadziei i samozaparcia. Fazę uderzeniową będę przedłużać jak długo się da.
Czyli zapewne, aż będę rzygać na widok białka.
Bilans 07.03.2011 (Dzień 1)
*kawa (jak myślicie, wliczać, czy nie?)
*wiejski ze szczypiorkiem
*jogurt naturalny
*kilka paluszków rybnych
*plasterek chudej wędliny
Finito na dziś. Kalorie liczę od jutra.