Dlaczego czasami w naszym życiu dzieje się tak, że choćbyśmy chcieli obdarować kogoś radością, to i tak mamy świadomość, że to się nie uda?
Chciałabym wejśc kiedys w posiadanie swoistej gumki, którą mogłabym wymazać z kart życia bliskich mi osób całe negatywne odczucia,żale i niepowodzenia i zapełniac je powoli nowym atramentem szczęścia i pięknych uczuć.
Od pewnego czasu tęsknię za paroma osobami, które znikły byc może za szybko,i za tą jedną najbliższą mi duszą, błąkającą się po obcym świecie.
Mimo iż cieszę sie z tego,jak zaczyna do jego egzystencji napływać coraz więcej radości.Brak mi jednak tych ciepłych liter, układających sie w słowo "Sanderka" i zalewających serce miłą falą ciepła.
Staram się być oparciem dla najważniejszych dla mnie osób.Czasami jednak przychodzą takie dni, kiedy dobrowolnie ktoś mógłby umieścic mnie w pokoju bez klamek. Na jeden dzień poczuć uwolnienie od tego całego ciężaru spoczywającego na mych nastoletnich barkach.
Choć tak bardzo pragnę, nie mogę wszystkiego wyprostować, uczynić białym, czegoś co pozostaje w pólcieniu.
Nie wiem komu mam dziękować za pewną duszę, stojącą obok mnie i otulająca płaszczem pieknych słow, uczuć i przeżyć.
Nie wiem skąd, nie wiem jak, nie wiem dlaczego to ja otrzymałam to szczęście.
Pozostaje mi tylko pielęgnować je, by pozostało już na zawsze.
Mówią, że to nie miłość, że zauroczenie, że prędzej czy później przyjdzie rutyna i znudzenie.
Mi jednak brakuje czasu, milionowych części sekund, by być z Nim.
Tak wiele bym dała, żeby niczym nie musiał się zamartwiać.Słone krople płynące po jego twarzy ranią mnie gdzieś tam w środku i zadają ból.
Chcę podarować Mu tyle szczęścia, ile On daje mnie.
Brak mi słów, by wyrazic co czuję, więc na tym koniec.