Męki z pijanym ojcem część dalsza.
Akurat tak się złożylo, że tydzień temu zawieźliśmy mamę do sanatorium w Szczawnicy, w którym będzie przebywać aż do 17 sierpnia. (Swoją drogą, Szczawnica jest piękna!) Wiedziałam, że jej wyjazd będzie oznaczał początek kłopotów z ojcem. Nie pomyliłam się.
O ile dni robocze zleciały w miarę spokojnie, to nie mogę tego powiedzieć o sobocie. Ojciec uśpił moją czujność niewinną wymówką - miał jechać do lasu z M. (jego ukochany kumpel i zarazem wyrocznia - mentor, którego ja i matka nienawidzimy). Czerwona lampka zapaliła mi się dopiero po jego przyjeździe. Zauważyłam te dziwnie błyszczące oczy i zrozumiałam, że już coś wypił. Była godzina 15:00. Myślę sobie, no nic, zaczyna się. Ojciec położył się na wersalce i spokojnie oglądaliśmy telewizję. Ta godzina upłynęła tak spokojnie! Za spokojnie...
Po 16:00 ojciec zerwał się jak oparzony i poleciał otworzyć drzwi. Myślę sobie - dziwne. Nie miał żadnego telefonu ani nic... Co on knuje?! Szybkie spojrzenie w okno i już wiem - charakterystyczne pomarańczowe Seicento mknie w kierunku głównej ulicy. Tak, M. przyjechał. Ale po co? To oczywiste - na chlanie! W ręce dzierżył butelkę szlachetnego trunku. Nie nie, to nie była wódka. To było coś gorszego: bimber. Wspaniale! Nic tak nie jest potrzebne mojemu ojcu po nieprzespanej nocy (był w pracy), a następnie dniówce w dorywczej pracy jak alkohol! Wiedziałam, że to się nie może dobrze skończyć.
Zdenerwowałam się, bo nie spodziewałam się intruza (inaczej nie mogę nazwać M.), który będzie chlał bimber z ojcem w mojej obecności. Ale co mogłam zrobić? Nic. Na nieszczęście mój Fabian był w pracy i nie mogłam się ewakuować z domu... Szkoda, że tego nie zrobiłam.
Nie dość, że ojciec uchlał się jak świnia i gadał różne, nieprzyjemne rzeczy (w tym niewybredne komentarze na temat żony M... Jakby usłyszała to mama, na pewno dostałby w ryj.), to jeszcze pod wpływem alkoholu M. zaczął wygłaszać moralizatorską przemowę na temat figury mojej oraz mamy. Nie od dziś wiadomo, że mam nadwagę - mama z resztą również. No cóż, wyglądamy jak wyglądamy. Ojcu jakoś to nie przeszkadza. Ale M. nie mógł się powstrzymać od komentarza, że przydałaby nam się spora dawka ruchu, bo mamy nadprogamowe kilogramy. I nie powiedział tego w tak dyplomatyczny sposób. Oczywiście swoją tyradę umotywował tym, że to dla NASZEGO DOBRA. Swoją drogą, jakby mama była przy tym, to też dostałby w ryj. A dlaczego? Jakim prawem obcy facet mówi mi, jak mam żyć, co mam robić, co mu się podoba, a co nie? Nikomu nie mam zamiaru się tłumaczyć z powodu mojej wagi. Są grubsze osoby na tym świecie. Ale nie, M. akurat uczepił się mojej matki! Wiem, że jej nie lubi (ona też go nienawidzi), ale mógłby sobie darować komentarze w mojej obecności. Na szczęście juz o 19:00 zmył się do domu, a ojciec pijany jak helikopter zasnął głębokim, kamiennym snem.
Nie omieszkałam opowiedzieć o całej sytuacji mamie. Jeszcze w tym samym dniu zadzwoniłam do niej i zrelacjonowałam całą libację ze szczegółami, nie zapomniałam również opowiedzieć dokładnie, co mówił M. Mama była dziwnie spokojna (w przeciwieństwie do mnie, bo cała ta libacja wyprowadziła mnie z równowagi - widok pijanego ojca jest dla mnie zawsze spazmatyczny) i powiedziała, żebym się nie przejmowała, ona to załatwi. Efekt?
Na drugi dzień, jak tylko ojciec przetrzeźwiał i mógł kontaktować (pomijam jego zapuchnięty, zapity ryj i to, że nie mógł sobie przypomnieć połowy szczegółów z libacji), miał dosyć nieprzyjemną pogadankę telefoniczną z mamą. Ktoś by pomyślał, co ona może zrobić, skoro jest ponad 200km dalej? A jednak może. Ojciec po rozmowie z mamą zrobił się potulny jak baranek! Oferował pomoc we wszystkim (do tej pory tylko zlecał zadania, a w domu nie pomagał) i słowem nie wspomniał o matce. Wypytywałam ją, co takiego mu powiedziała, że ogarnął się w momencie, ale nie chciała zdradzić mi tej tajemnicy. Niemniej jednak rozmowa poskutkowała. Czasem matka jest niezwykle skuteczna i ojciec boi się jej nawet na odległość. Mam nadzieję, że to była ostatnia libacja. W tym tygodniu mogę już uciec do Fabiana, więc i tak nie będę siedzieć w domu. Po prostu nie chcę na to wszystko patrzeć...
Użytkownik sgmunited
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.