Carpe Diem
11 Będąc już na miejscu kupiliśmy bilety i czekali na samolot, który miał startować o 4 w nocy. Usiedliśmy pod jedną z wolnych ścian, gdyż nie było miejsca na ławkach. Oparłam głowę o ramię Erica i przymknęłam oczy. Poczułam, jak składa pojedyncze całusy na mojej głowie. Wtuliłam się w jego tors, a on mocniej objął mnie ramieniem. Chwilę później zasnęłam.
- Jasmin... Mamy problem. Mała, obudź się.
- Co jest?
- Twój ojciec tu jest. - Szepnął.
- O Jezu. Gdzie?
- Mów ciszej. Rozgląda się. Mamy dwa wyjścia. Udawać, że my to nie my, albo ...
- Albo?
- Chodź.
Złapałem Jasmin za rękę i pochylając się nisko weszliśmy do kasy biletowej. Mieliśmy jeszcze 2 godziny do lotu, więc spokojnie mogliśmy tam zaczekać. Kilka minut później w pomieszczeniu stanęła kasjerka, która chciała zacząć krzyczeć, jednak zauważyła mój palec na ustach i powstrzymała się.
- Co tu robicie?!
- Kryjemy się.
- Nie możecie tu być!
- Proszę. Za 2 godziny mamy samolot do Włoszech.
- Ale w każdej chwili może tu wpaść ktoś i jak was zauważy będzie po mnie.
- Proszę.
- Przed kim się ukrywacie?
- Przed moim ojcem. - Odezwała się Jasmin. - Uciekamy. - Po krótce opowiedzieliśmy historię. Młoda kobieta pokiwała głową i dodała:
- Nie powinnam.
Kilkanaście minut później podszedł klient do kasy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Słucham.
- Nie widziała pani może długowłosej blondynki o zielonych oczach i bruneta z niebieskimi oczami? - Kobieta spojrzała pod blat biurka, patrząc na nas. Kiwnęliśmy przecząco głową.
- Przykro mi, ale nie.
- Dziękuję. Do widzenia. - Usłyszeliśmy mocne trzaśnięcie drzwiami, co mogło świadczyć tylko o jednym. Wyszedł.
- Wszystkich pasażerów lecących do Włoszech prosimy o zajęcie miejsc w samolocie 288. Życzymy miłego lotu. - Ten komunikat dał nam przepustkę do nowego, lepszego, i co najważniejsze, wspólnego życia. Tak. Zaczęliśmy nowy rozdział w naszym życiu.
CDN.
Ze specjalną dedykacją dla Edelline ;*