Pomoc zabłąkanym, część 32.
- Dlaczego płaczesz? - Spytałam, podchodząc bliżej.
- Bo ciągle uciekasz, od czasu tego głupiego snu ... cały czas oddalamy się od siebie, mijamy... Przychodzisz do domu taka zamyślona, nieobecna... Ja mam dość! - Podniósł łamiący się głos. Przytulił się do mnie i szepnął: - Ja chce z powrotem moją radosną, pełną życia dziewczynkę... - Poczułam jak moknie mi bluzka. Płakał?
- Skarbie, ale ja jestem, tylko się boję...
- Czego się boisz?
- Że umrę i nic nie będzie normalne...
- Przestań tak mówić! - Znowu podniósł głos. Teraz obydwoje płakaliśmy. - Żyj dzisiejszym dniem, nie jutrzejszym, nie wczorajszym. Żyj tą chwilą. Nie myśl o przyszłości, bo się zamęczasz ... a przy okazji mnie.
***
Pół roku później.
Za kilka dni ślub! Kris urodziła już maleństwo - Davida. Mieszkają razem z Nami. Wstawiliśmy tylko łóżeczko dla małego. Charli był taki szczęśliwy, że maluszek będzie mieszkał razem z Nami... Dzisiaj miałyśmy z Kris jechać wybrać sukienki. A Nasi mężczyźni zająć się dzieckiem. Kris trochę utyła po ciąży, ale to normalne, strasznie narzeka... Mi też się przytyło kilka kilogramów.
Chodziłyśmy tak po sklepach dobre kilka godzin. Przymierzyłyśmy chyba z milion sukienek i albo były za małe, albo za duże, albo kolor nie pasował. Zrezygnowane poszłyśmy się pocieszyć lodami, kiedy ujrzałam jedną suknie na wystawie.
- Ja chce tą! - Krzyknęłam widząc sukienkę niczym księżniczki, zrobioną całą z róż, bez ramiączek.
- A ja tą! - Kris wskazała na bardziej klasyczną, ale równie śliczną sukienkę z tiulu, zdobionym haftem, też bez ramiączek.
Przymierzyłyśmy sukienki, pasowały idealnie. Pochodziłyśmy w NICH niczym modeli, a starsza Pani, zapewne sprzedawczyni, zaczęła się śmiać.
- No drogie Panie, wyglądacie bajecznie w tych sukniach. - Odparła kobieta.
- Dziękujemy. - Odparłyśmy równocześnie.
- To która z Pań wychodzi za mąż.
- Obie. - Znowu powiedziałyśmy razem wybuchając śmiechem. - Robimy podwójny ślub.
- No pięknie. Gratulacje. Zapakować Wam te suknie?
- Wie Pani co, bo my nie bardzo się z Nimi zabierzemy...
- Jeśli Panie chcą to przywieziemy Paniom te sukienki do domu.
- Było by cudownie. - Zapłaciwszy za sukienki, poczekałyśmy, aż sklepowa ze swoimi asystentkami zapakują suknie i wraz ze starszym mężczyzną zapakowałyśmy się do samochodu dostawczego. Suknie były ogromne, więc nie było innego wyjścia jak pojechać takim typem samochodu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, drzwi otworzył Charli z Davidem na rączkach. Słodko wyglądał.
- O Boże...
- Cześć Skarbie, mógłbyś się schować do domu z Davidem? Przeziębisz Go jeszcze i co będzie?
- No już idę, ale gdzie Wy JE postawicie?
- Nie wiem. Okaże się. - Uśmiechnęłam się szeroko. Czak pomógł starszemu Panu wnieść suknie do domu i odjechał.
CDN.
I jak?
Żyć dzisiejszym dniem, nie wczorajszym, nie jutrzejszym...