wczorajszy dzień na zawsze będzie kojarzył mi się z samochodami, upałem, kolejką, rafaello w postaci stałej, ciekłej (a nawet gazowej! :d), z siedemnastoma znaczeniami słowa 'ostry' (tak, tak, ostry seks :d), z 'ej ktoś wsiadł? - nie, ona nas pierdolnęła z przodu!', z bramą, eurotyskim, totemem, setem ('ja chcę chociaż raz mieć seta :( - no dobra, masz :d'), popcornem z curry, wymuszaniem pierwszeństwa, piosenką chłopców z placu broni i 'ej, nie pożegnaliśmy się... nie zdamy matury! już mam wyrzuty sumienia!' :d
z pewnością już pewien rozdział został zakończony. z pewnością czuję się z tym cudownie. pierwszy raz od dawna poczułam się dobrze sama ze sobą, ze swoją decyzją, z tym, że uwolniłam się z tego toksycznego 'czegoś', uśmiechałam się szczerze, a nie dlatego, że tak wypada i że tak jest fajnie. w sumie to śmiałam się jak pojebana, zwłaszcza w środku. nareszcie...
chcę już 22 maja!