Nigdy wcześniej nie myślałam, że tak bardzo może mnie wytrącić z równowagi myśl, że mogę to stracić.
Nie myślałam, że czując, iż to może być tylko imaginacją moich pragnień, mogę wstawać kilka razy w dzień i nigdy nie dobudzać się do swojego właściwego stanu rzeczy.
Nigdy.
Nie chcę wiedzieć gdzie chaos miał początek.
Nie chcę już o tym myśleć, przewijać miliony taśm z poradami, tezami i hipotezami.
Przedwczesny instynkt macierzynski zmusił mnie do wiary.
Uwierzyłam.
Mistykę szlag trafił.
Zdrowy rozsądek przegnił.
To były najbardziej niedospane cztery dni.
Najbardziej mgliste.
I tak. Mogę już oświadczyć. UFAM.
Szczęście i bezpieczeństwo rozpuszczają mi kości.