Zaczynamy walke.
Chociaz moze to zle okreslenie.
Porzadkujemy zycie.
Uczymy sie normalnosci.
Jutro reszta lekow.
W czwartek badania.
Pol roku-preludium spelnienia marzen?
Pewnej ostatniej nocy mialam mokre oczy.
Tez sie czasem boje.
Znowu mi sie pomyslalo o czasie.
O tym, ze znowu mozna niezdarzyc.
Bezpardonowo.
Bez drugiej szansy.
Nie tak jak ostatnio.
Nie nauczylam sie jeszcze pisac o szczesciu.
Moze dlatego tak rzadko mam ochote tu zagladac.