Samotna strzała przeszyła powietrze,
Gdy on szedł, jakby unoszony na wietrze
Zwycięzca Śmierci, tylko on ocalał
Tylko on krwią swoją ziemi nie skalał.
Szedł tak, dumny, z mieczem w dłoni
Niby spokojny, a jednak z potem na skroni
Iluż to zabił tego dnia strasznego?
Ile uczynił matkom, żonom i dzieciom złego?
Męża za mężem, wszystkich martwych mijał
Spragniony kruk krew z ran ich spijał
Wszystko to stało się z dwóch powodów
To władza i pieniądze, twórcy krwawych zawodów!
Tak oto, gdy szedł, jedyny zwycięzca, trafiła go strzała...
Teraz i do jego wrót Śmierć z ironicznym uśmiechem zawitała.
Gdy my giniemy w sztafecie życia, dla kogoś innego wstaje krwawy poranek.