Tja... Moja codzienna trasa przez most. I to by było na tyle. Bo ja nie mam energii na żadne fińskie wpisy. Nie mam energii na obserwacje, wiec nie mam też o niczym szczególnym do napisania. Możliwe, że pomysł na bloga już się wypalił. Może trzeba by założyć nowy. Taki bardziej mój.
Może jestem niewdzięczna, a może po prostu mam zbyt niespokojne usposobienie, bo gdzie nie jestem to narzekam i chcę być gdzie indziej. Zawsze tak było. Uciekłam tutaj od mojego życia, od wszystkich ludzi dookoła których widoku już znieść nie mogłam, a teraz chciałabym wykonać krok przeciwstawny. To samopoczucie spowodowała u mnie... ciemność. Można się śmiać, proszę bardzo. Ale ja wczesniej naprawdę nie rozumiałam jak promienie słoneczne są ważne w życiu człowieka. Nie rozumiałam dlaczego w Skandynawii mają jedną z najwyższych liczb samobójstw. Nie rozumiałam, dlaczeo o Finach się mówi, że są nieprzyjaźni, zamknięci w sobie, cisi, rozdrażnieni. Teraz rozumiem doskonale. Rozumiem, bo stałam się tego częścią. I ta ciemność zimą to jest coś co przekreśla możliwość mojego osiedlenia się tutaj. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - wykonczył mnie niedobór slońca. Żyć z tym normalnie nie mogę i wiem że się nie przyzwyczaję. Bo spanie codziennie po południu 3 godziny i wciąż bycie zmęczonym to nie ejst normalne. Na początku lutego odwiedziła mnie koleżanka z Holandii. Przyjechała pełna entuzjazmu, zapału do zwiedzania, zakochana w Finlandii... Bo kilku dniach zniknął uśmiech z jej twarzy. Zaczeła mówić, że czuje zmęczenie. Po kolejnych kilku dniach gdy wróciła z Helsinek, zaczęła ucinać sobie drzemki jak ja... I powiedziała mi - nie jesteś tym kim byłaś. Gdzie Twój szeroki śmieszny usmiech, twój zapał, energia? NIE MA. Bo ejstem jak miś i fińska zima spowodowała moją jakąś hibernację. Ale wystarczy, że na 5 minut zaświeciło we wtorek słonce i o mało nie oszalałam ze szczęścia. Już snułam plany, to zrobię, tamto... Słońce zniknęło i plany się rozwiały. A koleżanka z radością wrociła do Amsterdamu mówiąc, że teraz juz doceni holenderski mokry klimat. A ja teraz doceniam słonce. Brzmi bez sensu, ale tak. Bez słońca nie ma życia. I się wtedy je dużo czekolady. I pije dużo alkoholu. A ja tak nie chcę. Bo nie chcę mieć nadwagi jak większośc Finów [ 1 miejsce w UE] ani zniszczonej wątroby. I brakuje mi mojego taty. I to wcale nie jest słaboąść przyznać się do czegoś takiego, że tak, BRAKUJE MI TATY, jeśli sobie człowiek uświadomi, że w zasadzie ten tata to najdroższa osoba na świecie i zaden przyjaciel, zaden facet go nie zastąpi. Gdyby był tutaj ze mną, to obiecuję, nie narzekałabym. Ale nie ma. I trzeba to jakoś wytrzymać. Zacisnąć zęby... I iść dalej. Tym cholernym mostem, którego nie posypują solą przez co zaliczyłam już kilka upadków. To tak na marginesie i bez sensu. O, a teraz co? A teraz oczywiście idę spać.