pogoda na zewnątrz wywiera na mnie negatywny wpływ. czuję się jakbym była naćpana, albo w ciąży, mam takie huśtawki nastrojów. raz się śmieję ze wszystkiego co popadnie, raz płaczę, krzyczę i dosłownie nie wiem, co się ze mną dzieje. jakie to wszystko jest straszne. aktualnie nie mam żadnych głębszych przemyśleń, jestem sama, czasem jest mi z tym dobrze, a czasem zajebiście źle, bo nie mam do kogo pisać pełnych miłości notek na fblu(:D).
nie mam zdjęć, a w taką pogodę ograniczam wychylanie nosa poza próg mojego domu, chociaż w sumie, to temperatura niewiele się różni, zwłąszcza biorąc pod uwagęm mój cudowny pokoik, w którym aktualnie króluje halny przedostający się przez moje nieszczelne okna.
głupi nastrój, masło maślane. i dupa jest, no.