Ja i moja kolejna, dzienna porcja mówienia nieistotnych głupot na swój temat, o sobie, w okół swego nosa, moje pępkostwo świata.
Mama, która teoretycznie puszcza wszystkie banały mimo uszu, może z racji swego zawodu, bez odwłoki stawia mi szybką i z początku brzmiącą niesprawiedliwie diagnozę: narcyzm.
W moim niedowierzeniu, które wyobraża się na kształt przekonania o nieprawidołości postawionych mi zarzutów, każdy szczegół tego zaburzenia rodem z mitów, kojarzy mi się z zupełną odwrotnością mnie.
Trapiona jednak wewnętrzną niepewnością, wyruszam na poszukiwania, przemierzając wzdłuż i wszerz zbocza internetu, po drodze wstępując do cioci Wikipedii.
We współczesnej psychiatrii narcyzm uznaje się za zaburzenia osobowości, chociaż w ICD - 10 (prócz tego, że brzmi to pseudo mądrze - naprawdę nie wiem, co to jest) nie jest wyróżniony jako odrębna jednostka nozologiczna.
Osoby silnie narcystyczne mogą niekiedy przeżywać stany, w których czują się jakby były za murem lub szybą oddzielającą ich od innych ludzi, bądź mieć wrażenie, że inni są jak postacie z wyświetlanego filmu. Nie są to jednak przeżycia psychotyczne , lecz metaforyczny opis wrażeń, jakich doświadczają w kontakcie z innymi ludźmi. Te wrażenia dobrze ukazują, że gdy libido nie jest skierowane do obiektów zewnętrznych, to te obiekty tracą dla podmiotu wrażenie realności (np. pacjentowi wydaje się, że wszystko jest grą komputerową lub filmem). Tym samym ludzie i relacje z nimi tracą dla narcyza na znaczeniu, dlatego zachowania osób narcystycznych możemy określać jako egoistyczne, nie biorące pod uwagę innych ludzi i często idące w parze z niezrozumieniem innych, brakiem empatii.
Gdyby autorzy przypisu mieli rzucać lotkami w tarczę moich personalnych doświadczeń - z pewnością trafili by, no, może nie w dziesiątkę, ale co najmniej w siódemkę.
Wnioski z lektury:
1. Dobrze, jest mieć prywatnego mamo - psychologa, który na każdą moją specyfikę zachowań wynajdzie naukowe określenie.
2. Musze koniecznie przeczytać Śniadanie mistrzów, co przynajmniej beletrystycznie przybliży mi charakter tego, co - póki co -w stopniu minimalnym liże moje stany neuro - psychiczne.
3. Konkluzja?
W dzisiejszych czasach przecież fajnie jest mieć jakieś zaburzenie. Ba, modnie! To czyni Cię takim niestandardowym. Chyba muszę dodać, że to lekki sarkazm, gdyż niepewność przesłania po tej psychodelicznej rozprawce pewnie nie dałaby mi spać po nocach(...) No, nieważne.
Dziwne, jak piosenka, z pierwszym przesłuchaniem wydająca się niereformowalna do dalszych odtwarzań, po trzydziestym piątym odegraniu swoich dzwięków wydaje się całkiem znośna, a momentami przyjemna. Co więcej, zdatna do śpiewania. Cóż może uczynić siła perswazji stojąca za mocnymi argumentami samej osoby wykonawcy oraz powodu nagrania mp3.
Piąty dzień bez czekolady daje się we znaki, głównie moim oczom, które bez serotoniny, dopaminy, ogromnej ilości magnezu i całej tej chemicznej składowej uczucia zakochania - drżą jak galaretka.
Nutelli, nutelli!
I krainy czarów.