Sentymentalna podróż do przeszłości, do czasu, kiedy moje włosy nie sięgały jeszcze ramion, co można zaobserwować z chwilą dzisiejszą, a co na dokładkę obciąża jeszcze fakt wczorajszego pobytu na fryzjerskim krześle, mimo, że nie do końca elektrycznym. W tle oczywiście żalosna część wanny i płynów kąpielowych nań leżących. Emo samoróbki przepełniają me serce litością (do samej siebie).
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu?
A ja chciałabym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle...
Chciałabym wszystko robić wolno,
ale mi...
nie wolno?
Siła perfekcyjnego odzwierciedlenia mojej marzycielsko - flegmatycznej osobowości.
Coś niesamowitego. Jakie to przecież prosto idealne, nosz kurcze.
A tak, dobrało się, ot sobie dwoje zinfantylizowanych flegmatyków, nie chcących nigdy dorosnąć i wielbiących zupełnie tak samo gwiezdne wojny.
A przecież całość, a przynajmniej 1/3 mojego życia, swą dziecinną naiwność pokładałam w paranormalne przyciąganie się przeciwieństw.
I przynajmniej, gdy powiem 'hej, kupiłam sobie koszulkę z x-wingiem' na dziecięco - chłopięcym stoisku w h&m'ie', nie zdziwisz się, że koszulki z wróżkami WINX można znaleźć na tymże stoisku, a w mig i bez zbędnych słów wyjaśnień będziesz wiedział, że mówię o myśliwcu incom T-65.