Miało być tylko wyjście do Komina, skończyło się na skakaniu z miejsca na miejsce, w końcu wylądowałyśmy w pubie gdzie wyłyśmy na karaoke, poznałam mnóstwo osób, nigdy nie słyszałam od tylu nieznajomych tylu życzeń ("zawsze bądź sobą, bądź takim promyczkiem!", tyle piw postawionych od nieznajomych, tak wiele zwierzeń od ludzi, pierwszy raz ktoś chciał mi i Jowicie wpierdolić (jak sobie przypomnę to chce mi się śmiać), tańce z ekipą z Mc zawsze na propsie, sto lat wyśpiewane przez cały Pub (NO PRZECIEŻ KOŃCZĘ OSIEMNAŚCIE), "jeszcze jedna piosenka i spadamy - znowu? ostatnim razem mówiłyście to godzine temu", "niie, dzięki nie musisz mi kupować tego piwa. - tak sie zastanawiam... wciagasz fete?" - MINDFUCK, powroty o 5 nad ranem, łapanie taksówki spod edenu żeby pojechać ulicę dalej, tosty po powrocie do domu, i Jowita o 8 "Maaagda, wstawaj, nudzi mi sie" - wciąż zbyt mało żeby opisać cały ten wypad, ogólnie nigdy nie przeżyłam takiej nocy w której ludzie wpadali od skrajności w skrajność ("nie za bardzo mnie tu lubią. - czemu? - aaa... czasami kogoś pobije", "hej dziewczyny, chcieliśmy was jakoś zabajerować... ja jestem skrzydłowym, to mój kolega, obserwujemy was odkąd weszłyście, zwróciłyśmy naszą uwagę i chcemy z wami porozmawiać!") TAK CO WEEKEND!!!
DZIĘKI DZIEWCZYNY, JESTEŚCIE NAJLEPSZE! <3