Pewna dziewczyna weszła kiedyś do pokoju. W tymże pokoju stało miękkie łóżko, wypełnione książkami półki, mnóstwo płyt z jej ulubioną muzyką, wszystko czego potrzebowała. Zamknęła za sobą drzwi i rozgościła się. Bardzo jej się tam podobało, miała mnóstwo czasu dla siebie, czasami płakała, czasem ktoś ją odwiedził i próbował nakłonić do wyjścia z pokoju - nadaremno. Przecież przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy. Po co zmieniać to, skoro tu było jej naprawdę dobrze? Aż w końcu bała się jakby to było jakby zmieniła swój codzienny styl życia. Jakby wyszła za próg pokoju. Przerażało ją czy się odnajdzie poza tym teraz dobrze jej znanym światem. Zapomniała jak jest na zewnątrz. Jedyne co pamiętała to mnóstwo bólu, smutku i złości. Kiedy ma się do wyboru stan obojętności na wszystko, bez smutku, ale też i bez ogromnej radości, a stan udręki chyba logicznym jest co się wybierze. Jednak pewnego dnia ktoś wszedł do jej pokoju i po prostu wyrzucił ją z niego. Próbowała się opierać, złapał framugi drzwi. Krzyczała, wierzgała się - na nic. W końcu wyciągnięto ją z jej spokojnego azylu. I nie mogła uwierzyć co zobaczyła. Wcale nie było tu pełno smutku. Można by to opisać jak odbudowane miejsce po wielkiej powodzi. Wszystko było piękne, sprawiało że mogła się cieszyć każdą chwilą, każdym dniem, nie musiała już wyobrażać sobie tego wszystkiego - była teraz w centrum tego. Nie zapomniała o pokoju, ale też nie chciała do niego wrócić.
Czyli jak najprościej opisać stan ostatnich wielu miesięcy. 12 listopada przekroczyłam próg tego okropnego, ohydnego pokoju i znowu potrafię śmiać się ze wszystkiego, tak nawet bez sensu, bez powodu, pisać durne sms, dzwonić byleby poinformować kogoś że mam super humor, skakać, śmiać się jak osioł, cieszyć się każdą chwilą, iść z uśmiechem przez miasto, po prostu znowu jest cudownie - zupełnie jak kiedyś.
P.S. Olka, Ty gnoju, żadnego zdjęcia nie moge wybrać normalnego, wszędzie Twoje krzywe paluchy.
SUPCIO MUZYKA, ELO ELO, TAKA SUPER NIEDZIELA, A MACIE RADUJCIE SIĘ ŻYCIEM, MUZA BEZ SENSU, LOL