Święta jak każdy prawie weekend w tym roku czyli do bani (łagodnie powiedziawszy).
Jutro do Warszawy na obchody (uwaga skupienie!) rocznicy powstania wielkopolskiego... ten kto to wymyślił powinien dostać nagrodę Darwina. Nie czaje przesłania dlaczego powstanie wielkopolskie jest hucznie obchodzone w wawie...
Zaczynam się gubić... stfu... zgubiłem się już dawno...
Musze iść do roboty... zająć się czymś konkretnym bo mnie szlak trafi.
Dwie piosenki na tę noc:
Piosenka o złym losie załogi jachtu polskiego staranowanego przez tankowiec, większość załogi była harcerzami. Aha piosenka niestety na faktach:
"Requiem dla Nieznajomych Przyjaciół z s/y Bieszczady" - Bannana Boat
A tu twórczość Kaczmarskiego, piosenka oparta o obraz o tym samym tytule:
"Pejzaż z szubienicą" - Jacek Kaczmarski
Aha jeszcze jedna taka refleksja... większość znajomych twierdzi że święta te były do bani... oczywiście ja też tak twierdze ale mam ku temu swoje powody. Natomiast nie rozumiem powodów niktórych z tych osób... może za dużo wymagamy od świąt?