wielbię to jak mało co innego.
Kolejne z cyklu pseudoartystycznych cosiów. Wolsztyn, ogród Rożka.
Lubię takie dni jak ten dzisiaj. Te dziwne rozmowy o... (nie mam pojęcia co zrobię, jak go zobaczę.)
W takich dniach jak ten w końcu czuję, że żyję. Żyjąca ja - dziwne. Ale mi się podoba.
I może to głupie, może to jest dziecinne zachowanie. Może tworzenie mrocznych teorii o klasztorze w Woźnikach jest nieodpowiednie. (To co że jednak wyszłyśmy stamtąd cało. I tak mają nasze adresy) Ale to właśnie wtedy to byłam ja. I to było takie życie jakiego chcę. Bez tych wszystkich potrzebnych tylko tymczasowo osób. Z resztą - z nimi życia nie ma.
I pojawiła się nadzieja. Nie na to, czego najbardziej chcę (I tak z resztą tego nie będzie nigdy) ale na coś dobrego.
Nie będzie mi tego żal.