Och-jakież-to-nie-jest-artystyczne. Ale mi się podoba.
Choroba zaczyna mnie denerwować. Nie żebym miała coś przeciwko tygodniowi bez szkoły, tylko że tym razem równa się to tygodniowi bez wychodzenia z domu w ogóle.
Nagle zachciało mi się świeżego powietrza. Cóż typowe dla osoby która zawsze chce tego, czego nie może mieć.
W sumie nawet nie chce mi się jechać do tej Warszawy. Nie żebym miała coś do "Metra" ale brak w nim rewolucji i barykad, które niewątpliwie pomogłyby mi znieść tę całą niewygodę z ową wyprawą związaną .
My killer. My lover.
Niby jest tylko jeden On. Jest to fakt niezaprzeczalny. On w takim znaczeniu jest jeden jedyny. Ale zaczynam się łapać na tym że zależy mi także na kontakcie z kilkoma innymi przedstawicielami płci męskiej. (Dobra, jednym, ale to brzmiałoby zbyt) I cieszy mnie, że napisał. Bo on jest. Nie, nigdy nie będzie w takim kontekście jak On. Niepodważalny jest jednak fakt że on akurat JEST. Zachowujemy jako tako kontakt. I cieszy się na mój widok. A On? Dla niego spokojnie mogłabym nie istnieć. Mówi się trudno. Przyzwyczaiłam się.
For what it's worth?