Pieprzę smutek i żal, gorzkie łzy są mi obce
Tylko czasem miotają mną te chore emocje
wiara czyni cuda
Dzięki tobie to podłe życie nabiera sensu
widzę w twoich oczach to zrozumienie
Też, podobnie jak Ty stawiam na zaufanie
Serce ma swoje racje, których nie widzi rozum
Ty rozświetlasz ten mrok, kiedy zapada ciemność
Już od dawna uważam, że powinnaś być ze mną
Mamy siebie, we dwoje, nie straszny żaden problem
Mamy siebie, a kurwa, cała reszta to drobne
Bardzo cienka jest linia między ziomkiem a wrogiem
Patrzę w oczy dopóki cierpliwości mi starczy
Jakiś frajer się nudzi i wymyśla absurdy
W sumie ten świat jest piękny tylko ludzie to kurwy
Dla mnie rap i ulica ciągle znaczy to samo
Nie mów mi co mam mówić, nie mów mi co mam myśleć
Ja tu gram pierwsze skrzypce, w tym jebanym przemyśle
Weź nikomu nie ufaj, podpowiada rozsądek, no i słusznie,
bo potem kurwy straszą Cię sądem
Kurwa miało być pięknie, ale plan nie wypalił
Było źle, z czasem byśmy się pozabijali
Przykro mi, lecz jestem z tych, którzy popełniają błędy
Gaszę światło nadziei, daję chwilę zwątpienia,
ziomuś wracam do gry, nie mam nic do stracenia.
Nie oszukasz oszusta, pewnie teraz się złościsz,
masz tu syf, który pieprzy wszystkie te uprzejmości.
Tu każdy kombinuje, bo inaczej się nie da,
nie licząc tu po cichu na żadną gwiazdkę z nieba.
Przychodzę, zabieram wszystko, potem zostawiam
Teraz się zastanawiam, czemu na mnie trafiło?
Dobrze wiem, jak to jest, kiedy w bagnie się stoi
Na dziś dzień już nie mogę sobie na to pozwolić
Tak fatalnie się stało, że poszedłem tamtędy
Czemu ciągle potykam się o te same błędy?
Czemu jedna przegrana przekreśla tysiąc zwycięstw?
Jeśli kurwa zawiodę, jestem gotów zapłacić
Chcę widzieć jak upadasz, potem krztusisz się krwią
Mam tu serdecznych ludzi i ich pomocną dłoń
Ty podajesz mi dłoń, a Ja chwytam ją w ciemno
Wiedząc, że wszystko, co najlepsze jeszcze przede mną