Dzisiaj przegrałam. Od dawna przegrywam. Czy kiedykolwiek wygram? Dzisiaj się śmiałam. Dużo się śmiałam. A teraz, gdy nadszedł czas na napisanie tutaj czego kolwiek, łzy same cisną mi się na powieki, ponieważ uświadamiam sobie, jak bardzo jestem chujowa. Pisałam, zrobię to dla niego, dal siebie. Ale fakty są takie, że nie zrobiłam niczego. Przed chwilą poszedł. Zasmucił mnie. On? Czy ja? Czuję ten tłuszcz. Rzygać mi się chcę. Już nie raz pisałam: 'pokaże wszystkim' , 'zaskoczę Was' , a tak na prawdę za każdym razem zawodziłam siebie i znowu miałam swego rodzaju 'depresję'. Czemu to dla mnie jest takie trudne? Czemu nie umiem? Czemu teraz nie umiem, a umiałam kiedyś? Coraz częściej nie chcę żeby mnie dotykła, bo brzdzę się siebie. God! a jak wygląda moja twarz?! Jestem żałosna, żałosna, żałosna. Nie napiszę 'od jutra' , bo i tak pewnie nie wypali. Chcę mi się płakać coraz bardziej. Tak bardzo go kocham. A co jeśli przez samą siebie go stracę? Nie proszę o wiele... Chcę być tylko idealna. Idealna dla niego.