etnologia.
formalizm nie zbawi nas od chaosu. ale może jednak? siedze w pokoju, lokatorki jeszcze nie śpią, już czas? jeszcze nie, jeszcze chwilę... chociaż chwilę, na coś... zastanawiam się. jaki sens ma to, co robię, dlaczego nie umiem robić tego, co robiłam kiedyś i dlaczego nic nie może mnie zmusić, aby robić cokolwiek. większość rzeczy jest mi zupełnie obojętnych i generalnie mam was w dupie - przepraszam, niechcący i nie wiem jak do tego doszło. nabawiłam się jakiejś paranoi i nie wiem które to ja a które to wy, więc niech was jasna cholera. gdzie bym była gdyby was nie było?
Piotrusia Pana zabił już we mnie wróg nieśmiertelny, Kapitan Hook.
a ja nie chcę, mam poczucie że zbyt wiele rzeczy mnie ominęło kiedy byłam wirtualnym bytem, że coś przegapiłam, śni mi się czasem, że świat się cofa, ale wcale się nie cofa i nie cofnie. myślę czasem, żeby przestać. ale co, ale z czym... jest dobrze. dawno nie było lepiej.
widziałam dziś mieszkanie. jak poprzednio, najpierw sikanie ze szczęścia a potem mamo, ja nie chce.
impotent życiowy.
zostanę wiecznym studentem.
Pani pozna bogatego Pana. będzie wydawać jego pieniądze a w zamian nie będzie go obrażać i może nawet czasem zrobi mu śniadanie.
chce gdzieś dalej.
przewiało mnie na meczu.
i do kurwy nędzy chce jabłecznik!