byłam wczoraj na niby babskim filmie... i tak wyszło że był to najgorszy film na jakim byłam w kinie... Pierwszy raz dałam się nabrać reklamie... dałam się przemaglować telewizyjnej papce, która mi mówiła” idź na ten film, to jest film dla ciebie... jest super śmieszny cool i w ogóle”... dałam sobie wmówić że to będzie damska wersja testosteronu, lecz po pierwszych 10 minutach trwania seansu uświadomiłam sobie iż był to wielki błąd i pomyłka...
Pierwszy raz byłam też w kinie tak wypełnionym (pomijając wyprawy ze szkoły do kin) niestety przez kobiety w 80 procentach... ehhh to było niewiarygodne zjawisko... zwłaszcza dla uszu kiedy cały czas było gwarno od plotek i komentarzy filmu i jeszcze śmiech, ciągły śmiech i piski.
Na grę aktorską nie narzekam...Ale po za tym film jest bardzo głupi, nałożony właśnie na masowego widza, który przyjdzie obejrzeć ten film bo ma być na topie... Ja się na to złapałam, ponieważ Testosteron był naprawdę dobry... sensowny oparty na faktach w dziedzinie nauki : ) wiem że dla niektórych wyda się śmieszne to co napisałam ale naprawdę tak jest... Co do przyjaźni w tym filmie... Niestety nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam z dziewczynami, głównie wychowałam się w śród chłopców i zawsze trzymałam się w większości z chłopcami... Mam przyjaciółki, ale nie takie... w życiu miałam epizody czegoś na kształt przyjaźni z dziewczynami... Po chwili nasze drogi się już nie stykały i nie było nam po drodze do siebie... z nielicznymi mam kontakt( jak np. z Gosią :*)... A teraz już raczej nie nabędę takich przyjaźni, jakoś w to wątpię, albo po prostu jestem już za bardzo zamknięta( albo za mało damska xD mimo wyglądu i to że nie rozumiem kobiet, sama siebie nie rozumiem, ale jednak czuję się inna)
Ahhhhhhh te baby... niestety nie mogę powiedzieć że nie prawdą jest to iż jesteśmy strasznie rąbnięte... dlatego ten film jest taki, a testosteron trochę mądrzejszy mimo że faceci to wieczne dzieci : )
Fot.
A tak mi przyszło do głowy przed chwilą... Robiłam sesje perłom po mojej babci (świętej pamięci) czuję się bardzo dumna nosząc je.
Bardzo też chciałam uchwycić odpryśnięty lakier na moich paznokciach ale na żadnym zdjęciu mi się to nie udało.
Ps.
Dziś mija 7 lat od momentu wstąpienia na drogę, którą stąpam aż do dziś... śmieszne jest to jak sobie przypominam, co o mnie wtedy mówiono : ) byłam niby na odwyku :D no cóż... od siedmiu lat znikam tak co jakiś czas... to jest mi pisane do końca... A potem może ktoś będzie wstanie spisać mój życiorys.