Mariel tęskniąca i zazdrosna.
M: Obciągnij mi!
D: Zawsze i wszędzie
Są chwile, gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Nie musiałabym się Tobą dzielić, nie, nie
Gdybym mogła schowałabym Twoje oczy w mojej kieszeni
Żebyś nie mógł oglądać tych, które są dla nas zagrożeniem
Do pracy nie mogę puścić Cię, nie, nie
Tam tyle kobiet, każda w myślach gwałci Cię
Złotą klatkę sprawię Ci, będę karmić owocami
A do nogi przymocuję złotą kulę z diamentami
Dalej zachwycam się reklamą sprajta.
Pije zieloną herbatę, zjadam ciastka, które jakimś niebywałym cudem wytrwały w tym domu.
D: Nie rób ze mnie kretyna!
M: Przecież nie muszę...
Mam wrażenie, że jesteśmy głupsi niż ustawa przewiduje
Idę układać, moje własne prywatne niebo i powieszę je sobie na ścianie.
Co robisz w sobotę wieczorem?
Popełniam samobójstwo!
Hmmm... w takim razie, co powiesz na piątek wieczór?
Każdy z nas rodzi się, uczy się, że trzeba postępować według ściśle ustalonych reguł. Reguł utworzonych przez tych wybitnych ludzi, którzy mają gówniane pojęcie o samym życiu. Niczym ślepcy brniemy w bagno. Najpierw zanurzamy się w nim po kostki odczuwając przyjemność ze stąpania w lepkim, ciepłym mule. Kiedy idziemy dalej chcemy zachować to uczucie na dłużej, a na końcu zdajemy sobie sprawę, że babramy się w tym gównie po samą szyję. Zamiast upaść na kolana i błagać o litość, co byłoby o wiele zabawniejsze, wolimy unosić wysoko głowę by zaczerpnąć ostatnie hausty powietrza.
Raz lubieżny lis niecnota Dorwał małą mysz u płota. Ale poczuł się bezsilny, Bo był niekompatybilny.
Wroc już! Chce w końcu z Tobą zapalic... pobyc po prostu...
Czy to przyjaźń jest czy kochanie?