szczerze? nic nie rozumiem, zupełnie nic. odwracam się od przyjaciół i innych bliskich mi ludzi. traktuję ich jak przedmioty, a jak spotykam się z nimi twarzą twarz, staję ze sztucznym uśmiechem i próbuję być silna, udawać szczęśliwą. po co? to nic nie daje. sama już nie wiem czemu to robię. i tak każdy wie, że dzieje się coś złego. może żeby nie wnikali w to wszystko ? nie mam pojęcia . myślę o swoich problemach, ale .. są ludzie, którzy mają gorzej. aczkolwiek nie zmienia to faktu, że nie umiem się uporać z tym wszystkim, co mnie otacza. nie rozumiem swojego toku myślenia, nie umiem pojąć tego, że mam tak zajebiście trudny charakter. nie umiem się zmienić, ale czemu? znowu pytanie bez odpowiedzi. czuję, że się oddalam od najbliższych, nie chcę.. a przecie nie mogę do końca życia ich ranić, ich wszystkich ..
________________________________________________
płomień na świeczce, która była moją nadzieją, zaczyna się wypalać.
dotychczas .. płomień się " wachał " . czy zgasnąć, czy płonąć dalej ?
niczego teraz nie wiem, nie wiem teraz niczego.
to takie skomplikowane, a tak wiele znaczy. teraz .. teraz to się plącze i psuje.
jest coraz gorzej, z dnia na dzień .. nawet nie wiem co czuć, co myśleć, co pisać, etc.
umieram. świeczko, nie gaśnij, rozjaśnij mi życie. zrób to dla mnie, PROSZĘ ...
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika przeznaczonafikcji.