Kurczę się z tęsknoty.
Nawet nie wiem ile już, a ile jeszcze. I czy w ogóle jakieś jeszcze kiedyś będzie. Dlaczego tak cholernie szybko przywiązuję się do ludzi? Wystarczy jedno wspólne gotowanie, brudzenie mi nosa mąką, ugniatanie ciasta z Odysem, który wymiguje się od tego jak tylko może. Jedna noc z wami, karmienie Miśka juniora danonkami, co nie lada sztuką jest, kolacja w tak niesamowitym gronie, gdzie 7 osób siedzi sobie dosłownie na głowie w małej kuchni, gdzie Sonia wymyśla nowe taktyki dobrania się do nutelli, a czas się zatrzymuje, problemy zostają za drzwiami i nie mają siły się dostać do środka. Tęsknie za tamtymi miejscami. Za moimi ulubionymi szklankami u Ciebie w szafce, za wtulaniem się w Ciebie z tyłu, kiedy bawiłeś się w kucharza i dźgałeś mnie łyżką. Tęsknie za tym momentem, gdy przekraczałam próg mieszkania nr 2, rzucałam torbę na podłogę, a Jasiek i Bodek skakali na mnie jak oszalali, a w głowie miałam jedną myśl: "wreszcie!". Tęsknie za Kubą wybiegającym z pokoju i ciągnącym mnie, żebym obejrzała rybki i trasie. Nawet za sokiem pomarańczowym, który miał zapach mleka. Szkoda, że nie zdąrzyłam się nauczyć wreszcie obsługiwać Twojej lodówki, że Leonardo nie spadł mi na głowę, że...
To takie naturalne. Jakby moje serce było stworzone tylko do tego, by Cię kochać. Raz, dwa, trzy...pamiętasz nasze zaklęcie?
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika przesadnieladnie.