kim jestem? ostatnio już zapomniałam. nie pamiętam kiedy to wszystko się zaczęło, nie wiem jaki jest główny powód tego, jak się czuję. zdawałoby się, że powinnam być szczęśliwa - żyję w szczęśliwej rodzinie, zdolna, ambitna, mająca kochającego chłopaka. powinnam być, a nie jestem.
nie wiem kiedy pojawiły się pierwsze łzy, ale zawsze je ignorowałam. zawsze usprawiedliwiałam się swoją osobowością, od zawsze jestem samotniczką, introwertykiem, indywidualistką z wysokimi wymaganiami co do samej siebie.
czerwona lampka zaświeciła mi się w zeszłe wakacje gdy po upiciu się na imprezie zalałam się łzami na dobre dwie godziny, wyrzucając z siebie pełno rzeczy, o których na codzień nawet nie myślałam. to też zignorowałam, śmiałam się, że nie jestem stworzona do picia alkoholu. jednak na sylwestra sytuacja się powtórzyła. jest jedno ale. tym razem było to poprzedzone przygnębiającymi miesiącami kiedy miałam wszystkiego dość, byłam psychicznie zmęczona i nawet nie wiedziałam czemu. drugie ale - na sylwestra byłam bardziej trzeźwa niż w te pamiętne wakacje. kolejne dwie godziny spędzone na spazmatycznym, histerycznym płaczu. ataki paniki i trójka przyjaciół obok nie potrafiąca mi pomóc. zaczynałam rozumieć co mi jest, a to przerażało mnie jeszcze bardziej. momentem, po którym wiedziałam, że muszę się otrząsnąć była próba cięcia się. nie umiałam rozmawiać o tym z nikim, jednoczeście chcąc żeby ktoś mi pomógł. stwierdziłam, że jak ktoś zauważy moje rany to pierwszy się odezwie, pomoże, okaże współczucie. dwa pociągnięcia maszynką do golenia po skórze, pierwsze krople krwi i strach naciskający na klatkę piersiową. nikt nie zauważył.
nigdy nie stwierdziłam otwarcie, że mam depresję. zawsze tłumaczyłam się w sposób ,,nie wiem co mi jest, jestem po prostu wszystkim zmęczona''. mówiłam, że nie wiem co mi jest codziennie przeglądając strony i fora o depresji i robiąc kolejne testy, które kończyły się wynikami ,,masz depresję, potrzebna Ci pomoc specjalisty.''.
miesiąc przerwy, uśmiechu, starania się o optymistyczne myślenie i pewnego dnia zauważyłam ją znowu. przyczajoną, czekajacą na ponowny atak. dalej walczyłam z myślami, próbowałam się uśmiechać, moim lekiem był sport, intensywne treningi, zdrowie odżywianie się. pozbycie się wszystkiego co toksyczne. no, prawie wszystkiego bo zapomniałam o pozbyciu się myśli. nagromadzające się coraz bardziej męczyły, aż w końcu zrozumiałam, że ona znów jest ze mną.
przez ostatnie dwa tygodnie wszystko zaszło za daleko. codziennie chciało mi się płakać, opuszczałam lekcje w szkole. widziałam, że ranię najbliższych, stałam się egoistyczna i chłodna. wróciły myśli o cięciu się, o odizolowaniu się od świata, ucieczce w nieznane. wczoraj zrozumiałam, że jest bardzo źle. przyjaciółki odwróciły się ode mnie bo nie wiedziały co się ze mną dzieje. nie widziały mojego bólu tylko to, jak je traktuję. stałam się zbyt toksyczna, chłopak nie potrafił mi pomóc, mama wciąż zadawała pytania co mi jest, martwi się. kolejne ataki paniki, ciężar na klatce piersiowej, ból całego ciała. [d] mnie dusi - to fakt.
poznałam wroga i zaczynam walkę. wiem, że mi się uda. chcę tego, potrzebuję.
pomóżcie.
Inni zdjęcia: Peace l0wk3yPatrzę na rzepak patrusia1991gdElegancik idzie na podryw... halinamDots l0wk3yI see u l0wk3yDepth l0wk3yFalse l0wk3yMiracle l0wk3yArchons l0wk3ySpark l0wk3y