`nie rycz głupia!`...
i jest mi przecholernie źle.
boli mnie samotność. powoli upadam przez nią. upadam przez brak rozmów. brak towarzystwa osoby, której towarzystwa mi trzeba. przez swoją głupotę. przez samą siebie. wiem, że mi nie wolno a jednak... potrzebuje jakiejś motywacji. czegoś, lub kogoś, kto każe mi się podnieść i walczyć dalej. gubię się w tym świecie. tracę siły. z dnia na dzień jestem coraz słabsza, mimo że nie powinnam. z dnia na dzień coraz bardziej przestaję w to wszystko wierzyć. w cały ten sens, w istotę swojego isnienia, chyba niepotrzebnego. nie potrafię nic. nie potrafię poprawić humoru. nie potrafię nikomu pomóc, mimo starań. nie potrafię nikogo uszczęśliwić. nie potrafię.. i jak zwykle mało wszystkich obchodzi, że jest ze mną źle. od niedawna ukrywam smutek w środku. nie pozwolę by inni zobaczyli. skoro nawet jak widać to po mnie.. eh.. nienawidzę siebie. przeogromnie siebie nienawidzę. tak jest od zawsze. tak zapewne będzie zawsze. bo skazana jestem na samotność. ja to wiem. mnie się nie da pokochać. to też wiem.
czy w ten sposób?
czy w ten sposób się umiera...?
nie pozwól mi zwątpić w sens.
nie chcę upaść. naprawdę nie chcę...