photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 2 SIERPNIA 2012 , exif
786
Dodano: 2 SIERPNIA 2012

By zrozumieć...

Jakże często zdarza nam się kogoś nie rozumieć. Nie w obco brzmiącym słowie, czy zagadkowym wyrazie twarzy, ale w głębszym pojmowaniu zachowań, myśli i emocji, które szarpią drugą osobą.
- Nie ogarniam typa... Czemu nie wytłumaczy, co mu tam po łbie lata?
Ile razy w ten lub podobny sposób zżymaliśmy się na bliźnich?

A przecież dobrze wiemy, że nie wszystko, co siedzi w naszych paramedycznych, para-normalnych głowach da się ponazywać, pokolorować i wywiesić w formie obrazkowej instrukcji.
Czasem nawet najdoskonalszy trójwymiarowy obraz i tak okaże się zbyt płaski, by oddać traumę, która głęboką bruzdą ryje psychikę. Jeśli ktoś, mimo wszystko, spróbuje uchwycić ten moment w kadrze tłumaczeń, zamiast barwnej fotografii może jedynie wyprodukować sztampową, spłowiałą pocztówkę niby-uczuć. Na przykład...

- Mądry i "ludzki" lekarz, który po godzinnej reanimacji ciężko siada wprost na podłodze i złamanym głosem mówi do jęczących rodziców, że ich dziecku już nie można pomóc...
- Młoda ratowniczka, która przed chwilą, po raz pierwszy w życiu prowadziła nieudaną reanimację niemowlęcia... teraz, sprzątając rozbabraną karetkę, połyka olbrzymie łzy, nie do końca jeszcze rozumiejąc, co się stało i dlaczego...
- Ratownik, który swój pierwszy chrzest bojowy otrzymał nocą, wprost na drodze, wśród koszmarnie pogiętych blach i czterech trupów młodych ludzi, z których dwóch nie można nawet rozpoznać, bo się spalili żywcem... Miesza łyżeczką herbatę do szóstej rano, zupełnie zapominając o piciu...

Prawda jakie to płaskie w przekazie? Choć dla tych ludzi z pewnością takim nie jest.
I cóż począć z tym, co w naszych głowach siadło na dobre?
Rozmawiać, rozmawiać... - radzi mądry i dobry psycholog -...komunikować światu swoje traumy, wyrzucać z siebie potoki słów...

Z kim i w jaki sposób mamy o tym rozmawiać? Z żoną, matką, kimś bliskim?
- Cześć kochanie, co tam dziś w pracy było?
- A wiesz, ta jędza w biurze podbiera moje mleczko do kawy... No i jeszcze nie rozliczyłam faktur za maj. A co u ciebie?
- A nic... Zgon dzisiaj był na przejściu dla pieszych... Musiałem wynosić kawałki ciała w foliowych workach... Wiesz, nie mogłem wszystkiego dozbierać... Tyle razy tamtędy przechodzę z dziećmi, a teraz te worki...

Czy tak ma to wyglądać?
A może powinniśmy rozmawiać między sobą, w kręgu zawodowej rutyny?
I co sobie powiemy? Co może powiedzieć "ludzki" lekarz młodej ratowniczce, po nieudanej reanimacji dziecka? Co powie stary "sanitariusz" młodemu szczawiowi, który przed chwilą skończył spierać cudzą krew i spaloną tkankę z własnych spodni?
- Wiem, co teraz czujesz...
- Przejdzie ci...
a może - Nie rycz, bo wstyd będzie w pogotowiu...?

- Jeszcze nigdy nie było w tej stacji tak cicho... - nieswoim głosem powiedział największy kawalarz i zamilkł, gdy eska wróciła z nieszczęsnej reanimacji dzieciątka.
I może to jest najlepszy sposób na nasze doliny?
Wszak nie mam pojęcia, co teraz czujesz i nie wiem jak ci pomóc młoda ratowniczko, ratowniku, doktorze... Każdy sam musi to sobie w głowie poukładać, przyczesać i przykryć czapką dnia następnego. Im prędzej, tym lepiej.

* * *

Ciągle uczę się, jak szybko i sprawnie przykrywać i polerować zawodowe rysy na własnej psychice. I wciąż mi daleko do perfekcji, a niektóre "zadrapania" uparcie nie chcą zniknąć, zwyczajnie mnie szpecąc. Mimo to, nadal tkwi we mnie przekonanie, że nie wolno zobojętnieć, a dzień, w którym ludzka śmierć lub cierpienie zawędrują głęboko do mojej dupy, będzie sygnałem, że oto nadeszła pora, by zmienić zawód na mniej "porysowany".

--------------
P.S.
A wszystkim paniom i panom, którzy za wielkimi biurkami opiniują, że nasza praca nie obciąża psychiki, wypadałoby życzyć jednej takiej nocy wśród blach, jednej smutnej reanimacji i jednej łkającej matki... W trójwymiarze lub jeszcze lepiej, w hologramie. Amen.